Treść strony

Podaruj nam 1,5 procent swojego podatku

 

Historia, która jest ostrzeżeniem

Na wstępie chciałbym zapoznać drogich Czytelników z listem, który ukazał się przed rokiem we francuskim miesięczniku “Le Retino” nr 37, marzec 2001.

Nazywam się Eileen. Przyjaciel zaproponował, abym opowiedziała swoją historię. Jest mi bardzo ciężko do niej wracać, bo za każdym razem odczuwam ogromne cierpienie myśląc o niej.
Gdy miałam około dwudziestu lat, rozpoznano u mnie barwnikowe zwyrodnienie siatkówki (Retinitis Pigmentosa). Wówczas jeszcze dobrze widziałam. Lekarz wyjaśnił mi, że choroba przebiega najczęściej bardzo powoli, więc myślałam, że będzie miała niewielki wpływ na moje życie.
W wieku trzydziestu lat mój wzrok zaczął się pogarszać. Pole widzenia było znacznie zawężone i moje oczy potrzebowały dłuższego czasu, aby dostosować się do zmian oświetlenia. Przestałam jeździć samochodem w nocy i zdałam się w tym względzie na pomoc innych. W ciągu dnia jednak dalej sama prowadziłam po znanych mi ulicach mojej dzielnicy. W końcu brałam samochód już wyłącznie na zakupy.
Ponieważ nie byłam wzywana na badania kontrolne wzroku, prawo jazdy miałam wciąż ważne. Podczas regularnych wizyt u okulisty zawsze padało pytanie – czy prowadzę samochód. Jednak nie zwracano mi uwagi, abym z tego zrezygnowała i zwróciła prawo jazdy.

W dniu 6 marca 1990 r., gdy jechałam osiedlową ulicą, usłyszałam głuche uderzenie i krzyk. Okazało się, że przejechałam sześcioletnią córkę sąsiada, która siedziała na brzegu chodnika przy ulicy. Zmarła trzy dni później. Ja jej po prostu nie widziałam. Smutek i ból przytłoczyły mnie. Od tamtego czasu już nie spotkałam się z moimi sąsiadami. Policji wyjaśniłam, że źle widzę. Sprawdzono moją dokumentację lekarską i oskarżono o nieumyślne spowodowanie śmierci, z powodu niedozwolonego posiadania prawa jazdy. Firma ubezpieczeniowa obwiniła mnie o oszustwo związane z posiadaniem prawa jazdy i odmówiła pokrycia kosztów. Rodzina dziewczynki pozwała mnie do sądu i zaskarżyła o odszkodowanie w wysokości 4 milionów franków. Od tego czasu jestem wrakiem człowieka. Opuścili mnie wszyscy przyjaciele, a z powodu relacji prasowych z tego wydarzenia, nie miałam odwagi wychodzić na ulicę. Moi adwokaci wywalczyli zmianę zarzutu na nieumyślne zagrożenie zdrowia i życia, zmniejszenie kary o jedną trzecią oraz zawieszenie jej na sześć miesięcy. Musiałam sprzedać dom i stałam się bankrutem. Moje położenie finansowe pogorszyło się dodatkowo z powodu procesów z pracodawcą. Wymówił mi pracę z przyczyny, jak to określił, “złego wizerunku publicznego”.
Najgorsze były nękające mnie koszmary senne i wyrzuty sumienia. Chciałam, aby ta mała dziewczynka mogła być znów wśród nas. Łączyłam się w bólu i cierpieniu, jakie przeżywała jej rodzina i modliłam się, aby pewnego dnia wybaczyła mi.
Dzisiaj stan wzroku pozwala mi widzieć tylko światło i niewyraźne cienie. Często nachodzą mnie myśli, że zostałam w ten sposób ukarana przez Boga za to, co uczyniłam. Poddałam się długotrwałej terapii i zaczęłam od początku porządkować życie osobiste. W centrum przekwalifikowania zawodowego poznałam Grega, a także innych ludzi, cierpiących na barwnikowe zwyrodnienie siatkówki. Bardzo mi to pomogło.
Zrujnowałam swoje życie i odebrałam życie małej dziewczynce. To był wypadek, do którego nie powinnam była dopuścić.

Powyższy, wstrząsający list jest ostrzeżeniem. Niefrasobliwość i nieodpowiedzialność lekarzy oraz zainteresowanej sprawiła, iż choroba pacjentki miała tragiczny wpływ na jej życie.
6 marca 1990 r. Eileen wracając samochodem z zakupów przejechała sześcioletnią dziewczynkę. Pojawiła się policja, a Eileen w szoku powtarzała: “ja jej nie widziałam, ja jej po prostu nie widziałam”.
W wyniku tego zdarzenia były: ból i rozpacz, rozprawa sądowa o odszkodowanie, odmowa wypłaty odszkodowania przez firmę ubezpieczeniową, utrata pracy, bankructwo, izolacja społeczna, koszmary senne i wyrzuty sumienia.
Opublikowanie tej historii w Biuletynie Polskiego Stowarzyszenia Retinitis Pigmentosa “RETINA” wywołało w środowisku osób słabowidzących w PZN ożywioną dyskusję. Podawane są przykłady osób mających poważne, niekorygowalne problemy z widzeniem i nadal prowadzące samochody. Kuriozalny wydaje się przykład kierowcy TIR-a, który chorując na bardzo poważne schorzenie siatkówki, ani myśli zrezygnować z prawa jazdy. Jeden ze znanych optyków opowiedział mi historię wręcz nieprawdopodobną. Otóż przyszedł do niego klient z zamówieniem na okulary lornetkowe do dali. Jak wiadomo, tego typu pomocy optycznej wymagają osoby z wysoce zaawansowaną wadą wzroku. Jakież było zdumienie optyka, gdy po przymierzeniu okularów klient wykrzyknął – “Jak ja będę prowadził w tym samochód!”
Rozmawiałem z prawie całkowicie niewidomym cukrzykiem. Opowiedział mi swoją historię, która – na szczęście – nie zakończyła się tragedią. Jadąc przed laty na wakacje z żoną i dziećmi, w pewnym momencie zauważył, że jedzie po lewym pasie, a naprzeciwko pędzi ciężarówka. W ostatniej chwili skręcił i samochód wylądował w rowie. Nikomu nic się nie stało. On jednak już nigdy nie usiadł za kółkiem. Powiedział mi: “Wiedziałem, że z moim wzrokiem jest coś nie w porządku. Ale prowadziłem od kilkudziesięciu lat. Rozumie pan – rutyna. Gdy teraz pomyślę, że mogłem zabić całą rodzinę, a także i innych… Straszne!” Decyzja osoby, u której następuje stopniowa, niemożliwa do skorygowania utrata widzenia, o rezygnacji z prowadzenia samochodu jest niezwykle trudna, szczególnie u kierowców z wieloletnim doświadczeniem. Trudno jest samemu ocenić, czy aktualny stan wzroku pozwala, bez narażania zdrowia i życia własnego i innych, siadać za kółkiem. Może potrzebne jest większe zdecydowanie lekarzy okulistów, którego zabrakło w wypadku Eileen? Może potrzeba zdecydowania rodziny i znajomych osoby słabowidzącej z prawem jazdy. Przecież kłopoty z oceną odległości, rozróżnianiem kontrastów, nadwrażliwością na światło, osłabieniem widzenia po zmroku są trudne do ukrycia przed otoczeniem.
Oczywiście, zgodnie z zasadą tej rubryki, powinienem zacząć formułować jasno sprecyzowane rady. Pytanie tylko – czy ktokolwiek takich rad będzie słuchał? Natura ludzka jest przekorna. Wiadomo – napis: “Nie deptać trawników” absolutnie nie chroni ich przed zadeptaniem; ostrzeżenie : “Zakaz kąpieli” jest na ogół ignorowany z nieszczęsnym niejednokrotnie skutkiem. Dlatego nie będę niczego radził, odradzał, polecał. Wnioski nasuwają się same.
Natomiast proponuję cofnięcie się myślami do tragicznego dnia 6 marca 1990 r. Mała osiedlowa uliczka we francuskim miasteczku. Obok chodnika leży śmiertelnie ranna, sześcioletnia dziewczynka. Słabowidząca Eileen stoi obok swojego samochodu i z rozpaczą powtarza: “Ja jej po prostu nie widziałam, ja jej po prostu nie widziałam…” Ta historia nie powinna się była wydarzyć w życiu Eileen. Podobna historia nie powinna się zdarzyć nikomu.

Piotr S. Król

Błąd: Nie znaleziono pliku licznika!Szukano w Link do folderu liczników