Treść strony

Podaruj nam 1,5 procent swojego podatku

 

Życie bez wzroku - Piotr Ciechomski

Jarosław Mitrus to mój starszy kolega z maturalnej klasy. 25 września 2017 roku skończył 20 lat. Obydwaj uczymy się w XVII Liceum Ogólnokształcącym dla Uczniów Niesłyszących, Słabosłyszących, Niewidomych, Słabowidzących, z Niepełnosprawnością Ruchową, w tym z Afazją, z Autyzmem, w tym z Zespołem Aspergera oraz z Niepełnosprawnościami Sprzężonymi w Lublinie. Dla potrzeb konkursu zgodził się, abym przedstawił historię jego „życia bez wzroku”.

Wzrok stracił trzy lata temu. Pewnego ranka po prostu obudził się, otworzył oczy i… nic nie zobaczył. Otwierał oczy i zamykał, myśląc, jaki ma okropny sen i że zaraz się obudzi. Ale to nie był sen. Nieprzenikniona ciemność rozpościerała się dookoła i choć otwierał coraz szerzej oczy – nie znikała. Przeraził się. Jak to, nie widzi? Przecież jeszcze wczoraj wszystko widział! Wieczorem jeszcze oglądał telewizję! To niemożliwe, żeby tak nagle stracić wzrok! A jednak. Od tego poranka jego życie miało się zmienić. Był bezradny – nie umiał jeść, umyć się, ubrać, poruszać. Świat, który dotychczas znał, teraz był mu nieprzyjazny – pełen czyhających pułapek – na niego – nieporadnego, zagubionego, niewidomego…

Jarku, czy możesz powiedzieć, jak wygląda twój dzień?

Po utracie wzroku początki były bardzo trudne. Musiałem prosić rodziców o pomoc we wszystkim. Musiałem też pożegnać się z marzeniami o nauce w „normalnej” szkole średniej. Dowiedziałem się, że istnieje szkoła dla takich uczniów jak ja, niewidzących. Zostałem przyjęty i zamieszkałem w internacie, z dala od rodziny i bliskich. Sam musiałem się wszystkiego nauczyć, nauczyć się tak naprawdę samodzielności. Było to bardzo trudne, ale obecnie wstaję codziennie rano i dzięki orientacji w przestrzeni mogę się samodzielnie poruszać: iść do łazienki, umyć się, wrócić do pokoju, pościelić łóżko, ubrać i zejść do jadalni na śniadanie.

Na początku to wychowawcy robili mi śniadanie, gdyż ja, nie widząc, nie umiałem zrobić sobie kanapki. Dziś wszystko wygląda inaczej, już sam robię sobie śniadanie, a potrafię to dzięki osobom, które mnie wszystkiego nauczyły. Po śniadaniu wychodzę do szkoły. Sam. Dawniej byłem prowadzony przez wychowawcę, dziś nie potrzebuję już aż tyle uwagi.

W szkole na początku także korzystałem z pomocy. Nauczyciel kończący ze mną lekcję, podprowadzał mnie pod salę, w której miałem mieć następne zajęcia. Po ostatniej lekcji byłem sprowadzany do szatni, gdzie czekał na mnie już ktoś z internatu. Tak było przez jakiś czas. Od tamtej pory wiele się nauczyłem. Teraz już potrafię chodzić po szkole. Zapamiętuję miejsca, przestrzeń i dzięki temu potrafię poruszać się po szkolnym korytarzu i wrócić sam ze szkoły do internatu. Nie umiem dobrze czytać w brajlu, więc nie czytam. Głównie bazuję na tym, co usłyszę. Słucham więc telewizji i radia. Mam szerokie zainteresowania, które staram się rozwijać.

Na jakie trudności napotykasz?

Moją największą trudnością jest nieakceptacja ze strony otoczenia. Czasami idąc po chodniku, słyszę: „Patrz, idzie niewidomy. Ślepy przed tobą”. Co więcej, ludzie nie ustępują mi na ulicy. Czasami mnie szturchają. Dwa razy przewróciłem się na chodniku tylko dlatego, że szturchnąłem kogoś i zostałem odepchnięty. Gdy idę z kimś, ten ktoś zawsze mówi mi, abym uważał na krawężnik albo na nierówności chodnika. Gdy idę sam, zawsze jestem obwiniany. To moja wina, że uderzę w samochód, który stoi na chodniku i którego tam nie powinno być. To moja wina również, kiedy idę i uderzam się o otwarte drzwi, chociaż powinny być zamknięte, albo wchodzę i nie domykam drzwi, no bo przecież ja wchodzę i powinienem je dokładnie zamknąć. We wszystkim jestem krytykowany, choć wiem, że mam do tego prawo, bo nie widzę.

Jak sobie z tym radzisz? Bo to są przykłady nietolerancji ze strony otoczenia.

Jak sobie radzę? Muszę sobie radzić. Mam dużą akceptację w stosunku do siebie. Nie to, że mam o sobie duże mniemanie, tylko tłumaczę sobie, że to nie jest nic złego. Na początku było mi przykro z tego powodu, jednakże już przyzwyczaiłem się i traktuję to jako coś normalnego w moim życiu.

Czy mimo tylu przejawów nietolerancji lubisz kontakt z ludźmi?

Tak, lubię ludzi, lubię rozmawiać i przebywać w ich otoczeniu, bo nie wszyscy są nieprzyjaźni. Są też osoby miłe i pomocne. Przebywając wśród nich, czuję się akceptowany i tolerowany wśród społeczeństwa. Bez kontaktów międzyludzkich czuję się osamotniony i zepchnięty na margines społeczny. Lubię się udzielać społecznie. Biorę udział w różnego rodzaju uroczystościach szkolnych, konkursach, udzielam się też w parafii w mojej rodzinnej miejscowości, biorę udział w różnych uroczystościach kościelnych. Uważam, że stosunek ludzi do osób niewidomych zależy od natury człowieka. Ci, którzy dyskryminują nas – niewidomych, uważają, że jesteśmy gorsi od nich. Jest to nieprawda. My też jesteśmy ludźmi, tylko nie widzimy, co w żaden sposób nie umniejsza naszej wartości. Przykre jest, jeśli ludzie sprawni rzucają nam kłody pod nogi, utrudniając nam różne rzeczy, nie wspierając nas i nie akceptując, dzięki czemu jest nam bardzo trudno żyć.

Ostatnio byłem w ZUS-ie, czekałem w kolejce i już miałem zostać obsłużony, gdy ktoś się przede mnie wcisnął. Powiedziałem: „Przepraszam, teraz moja kolej”. Jednak ten ktoś twierdził, że to nieprawda i że teraz on wchodzi. Było wielkie oburzenie, że jak tak można, że ja powinienem czekać. Sytuację uratowała pani urzędniczka, która wyszła z pokoju i zaprosiła mnie do gabinetu. Gdyby nie ona, na pewno stałbym tam na korytarzu i stał. Takich sytuacji jest dużo. Ludzie zdrowi dyskryminują nas, co jest bardzo przykre.

Jakich rad udzieliłbyś ludziom, którzy mają do czynienia z osobami niewidomymi? Jak powinni postępować, jak reagować w sytuacjach z osobami żyjącymi bez wzroku?

Gdy jeszcze widziałem i spotykałem osoby niewidome, pytałem, czy pan/pani potrzebuje pomocy. Z reguły osoby niewidome są osobami nieśmiałymi, nie chcą pomocy. Wiem, bo sam jestem taką osobą. Nie chcę pomocy. Sam próbuję wybrnąć z trudnej dla mnie sytuacji. Jednak czasami tej pomocy potrzebuję i proszę o nią, choć jest to dla mnie trudne. A jakich rad mógłbym udzielić? Nie lubię, jak ktoś wypytuje mnie, co mi się stało i dlaczego nie widzę. Sprawia mi to przykrość – nie chcę wracać pamięcią do tamtego dnia, kiedy obudziłem się i niczego nie widziałem. Takie pytania również przypominają mi, że jestem trochę inny niż wszyscy, co jest dla mnie przykre. Na pewno należy zwracać uwagę na osoby niewidome i zachowywać się tak, aby nie utrudniać im funkcjonowania, aby nie oszukiwać i nie wykorzystywać. Ludzie powinni być wobec nas uczciwi, na przykład w sklepie. Ludzie myślą, że nie znamy się na pieniądzach i można nas oszukać. Na początku nie umiałem rozpoznawać pieniędzy, ale stopniowo nauczyłem się. Prosiłem, by wydawano mi po jednej monecie, abym rozpoznawał, ile dostaję. Spotykało to się z wielką niechęcią ze strony kasjerów i osób czekających w kolejce za mną. Miałem też takie sytuacje, kiedy wydawano mi za mało reszty. Musiałem upominać się o nią, co wywoływało zdziwienie i oburzenie. Oczywiście paragonu nie przeczytam, ale zawsze pytam, ile kosztuje dany produkt i oszacowuję w pamięci wartość zakupów.

Jak oceniasz swoje obecne życie?

Jestem zadowolony z tego, że mogę chodzić do szkoły i uczyć się. Gdy straciłem wzrok, musiałem pożegnać się z „normalną” szkołą. Bardzo to wszystko przeżyłem, początki były bardzo krytyczne. Nie chciałem żyć, nie widziałem żadnych superlatyw swojego życia. Pytałem się: „Dlaczego ja? Dlaczego mnie to spotkało?”. Ale gdy przyszedłem do tej szkoły, w której obecnie się uczę, gdy poznałem innych uczniów, którzy mają podobne problemy takie jak ja, zrozumiałem, że moje życie jest tak samo ważne. Zrozumiałem, że mogę coś osiągnąć, że mogę być doceniony, że mogę się spełniać i mogę odnosić sukcesy tak samo, jak każdy człowiek.

Czy to, że jesteś doceniany jest dla ciebie najważniejsze?

Najważniejsze jest dla mnie moje zdrowie. Mój stan z roku na rok się pogarsza. W wieku 8 lat przeżyłem wypadek, dachowanie samochodu. Nie miałem ciężkich obrażeń, co było szokiem dla wszystkich – miałem tylko niewielki uraz kolana. Potem było już tylko gorzej: miałem operację na oczy, potem nowotwór piersi, potem była utrata wzroku, teraz czeka mnie utrata słuchu. Na razie noszę aparat słuchowy. Niepokoi mnie stan mojego zdrowia, ponieważ wiem, że osoba chora traktowana jest jako ciężar. Gdy zwracam się do rodziców, mówią mi, że nie mogą mi pomóc, ja sam muszę. Robię więc wszystko sam. Jestem samodzielny, sam myję się, piorę, sprzątam, muszę jakoś dawać sobie radę. Dlatego ważne jest dla mnie moje zdrowie, abym jak najdłużej mógł być samodzielny.

Jakie masz plany na przyszłość?

Moim największym marzeniem zawsze było pójść na studia, skończyć je, otrzymać tytuł magistra i zostać nauczycielem. Dążę do zrealizowania tego marzenia, do zrealizowania tego celu, choć wiem, że na mojej drodze jest wiele przeciwności. A moim pierwszym progiem do sukcesu, który muszę pokonać, jest zdanie matury, do której się przygotowuję. Moją piętą achillesową jest słabe czytanie w brajlu. Pracuję nad tym, ćwiczę, aby dojść do perfekcji. Słyszałem o nauczycielu historii, który stracił wzrok, o panu Macieju Białku. Tak jak on chciałbym uczyć w szkole, ale nie historii. Początkowo, gdy byłem jeszcze w gimnazjum, marzyła mi się geografia. Później, gdy chodziłem do masowej szkoły średniej zainteresowałem się historią i językiem angielskim. Jednakże przeczytanie książek specjalistycznych, w dodatku po angielsku, jest dla mnie niemożliwe. Obecnie myślę o takiej dziedzinie, w której możliwe byłoby, abym tym wymarzonym nauczycielem został. Mam też takie marzenie, aby założyć rodzinę, mieć własny dom, kochać i być kochanym.

Czy masz jakieś szalone marzenie? Bo przecież marzenia nie muszą być praktyczne, mogą być szalone, z nadzieją, że może kiedyś się spełnią.

Moim wielkim marzeniem jest polecieć samolotem do Rzymu. Marzę o tym od dziecka. Wiem, że jest to droga podróż, nie stać mnie na nią, ale wierzę, że może kiedyś mi się uda. Uważam, że trzeba mieć marzenia, bo czymże jest życie bez marzeń.

Z Jarosławem Mitrusem rozmawiał Piotr Ciechomski, lat 17, uczeń drugiej klasy liceum ogólnokształcącego SOSW w Lublinie (ul. Wyścigowa 31) pod kierunkiem pani Ewy Kożuszek – nauczycielki języka polskiego

Praca wyróżniona na Konkursie literackim „Życie bez wzroku” organizowanym w 2017 r. przez Redakcję magazynu „Sześciopunkt”.

Błąd: Nie znaleziono pliku licznika!Szukano w Link do folderu liczników