Ostatnio na przeróżnych portalach internetowych można było zapoznać się z nowymi informacjami na temat procesu beatyfikacyjnego Matki Elżbiety Róży Czackiej. Korzystając z tej okazji, chcielibyśmy przypomnieć (a tym z Was, którzy nigdy o niej nie słyszeli – opowiedzieć), kim była i co na co dzień porabiała pewna niewidoma kobieta żyjąca w ubiegłym stuleciu. Przypatrzymy się też dokładnie, na jakim etapie jest obecnie sprawa wspomnianego wcześniej procesu beatyfikacyjnego. Zacznijmy jednak od Matki Elżbiety.
Popularna ostatnio zooterapia nie jest tak naprawdę niczym nowym, jej pewne formy stosowano u osób ociemniałych już po pierwszej wojnie światowej. Dla żołnierzy, którzy stracili wzrok, organizowano zajęcia z psami, a nawet żółwiami. W Ośrodku Szkolno-Wychowawczym w Laskach odbywają się zajęcia z hipoterapii (o których już pisałam), ale także z dogoterapii, zwanej bardziej poprawnie kynoterapią.
Panią Monikę i jej synów poznałam w 2008 roku, kiedy zaczęłam pracę w Laskach. Chłopcy byli wtedy świeżo upieczonymi przedszkolakami. W każdej wolnej chwili namawiali swoją mamę na odwiedziny u naszych zakładowych koni. Korzystali wtedy, jak większość przedszkolaków, z zajęć hipoterapii, które odbywały się dwa razy w tygodniu. Zresztą z końmi zetknęli się już wcześniej podczas turnusu w Dziale Wczesnego Wspomagania Rozwoju Dziecka Niewidomego w laskowskim ośrodku.
Hipoterapią nazywamy wieloprofilowe oddziaływania terapeutyczne wykorzystujące specyficzne właściwości jazdy na grzbiecie konia oraz kontaktu z tym zwierzęciem. Jest to jedna z uzupełniających, ale niezwykle atrakcyjnych metod terapii. Oddziaływania rehabilitacyjne, psychologiczne, pedagogiczne i resocjalizacyjne przeplatają się w niej zależnie od potrzeb i możliwości korzystającej z niej osoby.
Od 2012 roku próbuję przekonać społeczeństwo, że 15 października to niezwykle ważna data. Międzynarodowy Dzień Białej Laski. Dzień osób z niepełnosprawnością wzroku. Kiedy rozpoczynałam moją przygodę z Niewidzialną Wystawą, miałam w głowie ideę, która w sumie spotkała się z dużym zdziwieniem wśród moich niewidomych znajomych – pracowników i nie tylko. Do tamtej pory był to raczej dzień symboliczny w środowisku. Nie było szumnego podnoszenia tej daty do jakiejś niezwykłej rangi i próby przemycania jej do świadomości osób widzących. Bo niby dlaczego? Po co? Kogo to zainteresuje?