Treść strony

Podaruj nam 1,5 procent swojego podatku

 

Być jak lew i lis – Paweł Wrzesień

Nie wszyscy w dzisiejszych czasach potrafią sobie wyobrazić, że niewidomy może stanąć na czele państwa i rządzić nim sprawnie, aby rosło w siłę, a ludziom żyło się dostatniej, jak mawiał klasyk. Wśród tych obdarzonych wyobraźnią i otwartym umysłem wielu znajdzie się takich, którzy nie uwierzą, że niepełnosprawny polityk pokierował osobiście wyprawą wojenną swego kraju i przyczynił się do jego zwycięstwa. Co najdziwniejsze, w epoce, w której żył, nikt nie słyszał jeszcze o integracji społecznej i wyrównywaniu szans, a w przypadku niepełnosprawności fizycznej, drogę na szczyty władzy trzeba było zdobywać siłą intelektu. Enrico Dandolo, bo o nim mowa, rządził Wenecją od 1192 roku, aż do swojej śmierci w roku 1205, a umierając liczył sobie aż 98 lat. Słynął z pobożności, sił witalnych i przebiegłości. Aby zrozumieć, na czym polegał jego fenomen i co sprawiło, że zaszedł tak wysoko, warto wspomnieć o specyfice Wenecji epoki średniowiecza.

Wenecja dożów
Jako miasto i port nad Adriatykiem od ósmego do osiemnastego wieku stanowiła potęgę morską i handlową, mimo że ponad połowę jej terytorium zajmowała woda. W tym okresie była niezależnym księstwem, rządzonym przez władców określanych mianem dożów. Zgromadzone przez nich bogactwa sprawiły wraz z unikalną zabudową miejską opartą na systemie kanałów i mostów, że dziś Wenecja stanowi jedną z najcenniejszych pozycji światowego dziedzictwa historycznego. Już w średniowieczu dożów powoływano w drodze wyborów, nie miało to jednak wiele wspólnego z demokracją. Prawo głosu posiadali jedynie arystokraci, a wybrany w teorii sprawował swój urząd dożywotnio. W praktyce nieudolny władca był często zmuszany do wcześniejszej abdykacji. Dzięki ogromnemu bogactwu republika sprawowała kontrolę polityczną nad wieloma sąsiadującymi księstwami, a także obszarem Morza Egejskiego, uległość okazując jedynie rezydującym w niedalekim Rzymie papieżom. W państwie dożów panowała jednak wielokulturowa wolność religijna, a z uwagi na połączenia handlowe z różnymi regionami świata, zamieszkiwali ją przedstawiciele prawie wszystkich ludów Europy. Na czele Wenecji w szczycie jej rozkwitu, na który przypadały m.in. lata życia Enrico Dandolo, nie mógł stanąć byle kto. Wielki kapitał wymagał osoby, która zapewni warunki do jego pomnażania i nie tylko ochroni interesy kupców, ale także zapewni im dalszą ekspansję.

Droga do sławy
Rzadko w polityce mamy do czynienia z ludźmi znikąd. Przeważnie mężowie stanu są przedstawicielami określonych środowisk, grup interesu i latami budują swoją pozycję. W przypadku Enrico Dandolo droga do wielkiej polityki wiodła przez majątek zdobyty dzięki działalności handlowej. Pochodził on z rodziny kupieckiej i przez ponad sześćdziesiąt lat życia pomnażał bogactwa, prowadząc interesy pod firmą ojca, poza ojczyzną, na terenach ówczesnego Cesarstwa Bizantyjskiego. Rosnące w siłę cesarstwo, pragnąc uwolnić się spod obcych wpływów i odgrywać samodzielną rolę polityczną, ogłosiło konfiskatę dóbr weneckich na swych ziemiach. W krótkim okresie Dandolo stracił większość tego, czego dopracował się przez całe życie. Osobista nienawiść wobec Bizantyjczyków stanęła u źródeł jego popularności. Początkowo, w roku 1172 reprezentował swój kraj jako poseł w Konstantynopolu, rezygnując zupełnie z działalności kupieckiej. W latach siedemdziesiątych doznał także trwałego uszkodzenia wzroku na skutek odniesionej rany głowy. Według zachowanych relacji świadków, oczy Enrico wyglądały zwyczajnie, lecz nie był w stanie zobaczyć nawet dłoni przed swoją twarzą.

U sterów władzy
Nic tak nie zjednuje politykowi popleczników jak wskazanie wspólnego wroga. Dandolo był świetnym mówcą i umiejętnie zarządzał strachem arystokratów weneckich, wskazując na rosnącą potęgę Bizancjum i przedstawiając się jako ten, kto potrafi utrzymać dominację swego Państwa w regionie. Skutecznie negocjował też z konstantynopolskim cesarzem Andronicusem I, doprowadzając do odnowienia części posiadłości weneckich w Bizancjum, wypłaty reparacji i skłaniając władcę do uwolnienia Wenecjan, więzionych za karę po zbrojnym buncie przeciw konfiskacie ich mienia. Między innymi dzięki tym zasługom w roku 1192, po abdykacji Orio Mastropiero, Enrico Dandolo wybrano dożą, powodując, że na kilka lat powrócił do ojczyzny. Okazał się sprawnym władcą, przeprowadzając operację, która śmiało może pretendować do tytułu szczytu politycznej perfidii, była jednak przykładem szatańsko inteligentnej gry dyplomatycznej. W roku 1201 podpisał z reprezentantem Krzyżowców Gotfrydem z Villehardouin traktat, na mocy którego Wenecja miała dostarczyć okręty i zaopatrzenie niezbędne do organizacji krucjaty przeciwko muzułmanom, w zamian za co miała otrzymać zapłatę w postaci osiemdziesięciu pięciu tysięcy grzywien kolońskich w srebrze oraz połowę zdobytych przez krzyżowców ziem. Jednocześnie w sekrecie podjął negocjacje z władcami Egiptu, ku któremu wyruszyła właśnie IV krucjata. Otrzymał obietnicę otrzymania szerokich przywilejów handlowych w zamian za to, że wojska krzyżowe nie uderzą na Egipt. Bez większych skrupułów pogodził oba sprzeczne cele. Stojąc na czele krucjaty, tak manipulował innymi jej przywódcami, aby kierowali marszem w innym od zakładanego kierunku. Gdy w dodatku nie otrzymał przyobiecanej przez Gotfryda z Villehardouin zapłaty, wymógł, by krzyżowcy poniechali ataku na muzułmanów i zajęli dla Wenecji dalmatyński port Zarę, który stanowił niegdyś jej kolonię. Papież stanowczo sprzeciwił się tej agresji, gdyż Zara była własnością katolickiego władcy Węgier, jednak miasto splądrowano i ograbiono. Dandolo wzbogacił się zatem w dwójnasób, płacąc za to jedynie papieską ekskomuniką. Poradził sobie jednak i z tym problemem, zjednując dla swoich dalszych planów księcia bizantyjskiego Aleksego. Obiecując Aleksemu tron w Konstantynopolu, pozyskał go jako sprzymierzeńca krucjaty i skierował ją na Bizancjum. Ustalono, że w przypadku zdobycia wschodniego cesarstwa dojdzie do połączenia bizantyjskiego i rzymskiego skrzydła Chrześcijaństwa, co złagodziło gniew papieża i sprawiło, że nie mógł się dalej sprzeciwiać wyprawie. 13 kwietnia 1204 roku Konstantynopol padł pod naporem wojsk krzyżowych. Znaczna część jego terytorium przypadła w udziale Wenecjanom. Uzyskali również wpływ na wybór przyszłego cesarza. Co ciekawe, niewidomy Dandolo osobiście wydawał wojskom rozkazy, stojąc na dziobie galery. Zmarł rok później, dożywszy prawie stu lat. Jego grób do tej pory można podziwiać w świątyni Hagia Sofia w Stambule, funkcjonującej obecnie jako meczet.

Jak lew i lis
Nicolo Machiavelli pisał w swym dziele „Książę”, że dobry władca powinien być jak lew i lis, stosując siłę oraz spryt jako dwa główne instrumenty rządzenia. Enrico Dandolo udowodnił, że mimo niepełnosprawności, siła jego intelektu jest w stanie skłaniać możnych tego świata do działań korzystnych dla Wenecji. Zbudował sobie potężny autorytet, z którym musiał liczyć się nawet rzymski papież, kreujący się na zwierzchnika wszystkich przywódców państw chrześcijańskich. Do naszych czasów zachował się wizerunek Dandolo przemawiającego do zgromadzonych przed nim krzyżowców, autorstwa Gustawa Doré. Doża ma na nim przepaskę na oczach, symbolizującą brak wzroku. Mimo to zgromadzone rycerstwo spija słowa z ust mówcy z wyrazem przejęcia i podziwu na twarzach. Czy zatem nasz bohater nie zasłużył na miano prekursora ruchu emancypacji osób niepełnosprawnych w walce o ich godną pozycję w społeczeństwie? Miejmy nadzieję, że jego życie doczeka się jeszcze upamiętnienia w postaci dzieła literackiego lub filmu, przez które stanie się znany szerszej publiczności.

Paweł Wrzesień

 

Błąd: Nie znaleziono pliku licznika!Szukano w Link do folderu liczników


Artykuł publikowany w ramach projektu „TYFLOSERWIS 2021–2024 INTERNETOWY SERWIS INFORMACYJNO-PORADNICZY", dofinansowany ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.