Treść strony

Podaruj nam 1,5 procent swojego podatku

 

Nie bój się zaczynać od początku

Ponieważ ostatnio spędzam sporo czasu nad lekturą artykułów zgromadzonych w dziale TYFLOPEDIA pod redakcją pana Józefa Szczurka, które można znaleźć na stronie Fundacji „Trakt”, skłoniło mnie to do pewnego rodzaju przemyśleń. Tymi właśnie przemyśleniami pragnę się z Tobą, Drogi Czytelniku, podzielić.

Jeżeli pomyślimy o technicznych pomocach dla niewidomych, to możemy stwierdzić, że na przestrzeni lat zmieniło się bardzo wiele, ale nie zmieniło się nic, gdy pomyślimy o uczuciach, wrażliwości, załamaniu osób tracących wzrok. Zarówno przed pięćdziesięciu laty, jak i dziś, cierpienie towarzyszące procesowi stopniowej czy nagłej utraty wzroku jest takie samo.

Bohaterowie wywiadów w zbiorze pana redaktora Szczurka w rozmaity sposób opowiadają o własnym życiu i o radzeniu sobie w walce o resztki wzroku jak i w procesie godzenia się z kalectwem. Niektórzy z nich mówią bardziej otwarcie, uwypuklając swoje stany emocjonalne, które często są na skraju wytrzymałości nerwowej. Inni przyznają się do depresji, której nikt oficjalnie u nich nie zdiagnozował, ale sami wiedzą, że z niej wyszli. Kolejna grupa ukrywa uczucia i opowiada jedynie o drodze rehabilitacji i o udziale w niej rodziny, przyjaciół. Wielu z nich chwali się swoją siłą w odnajdywaniu się w nowej, trudnej sytuacji, jaką była utrata wzroku.

A jak Ty to przeżyłeś, Drogi Czytelniku?

Tracąc wzrok stopniowo, nie zastanawiamy się nad tym, co będzie, jeżeli go stracimy. Zazwyczaj w ogóle nie przyjmujemy do wiadomości, że nie będziemy widzieć. W jednym z moich wcześniejszych artykułów napisałam, że utraciwszy wzrok, czułam się jak w zaparowanej szklanej kuli. Kula toczy się, a ty wraz z nią. Mój największy problem polegał na tym, że gdy traciłam wzrok, nie potrafiłam odbierać otoczenia pozostałymi zmysłami, gdyż jestem wzrokowcem. Ograniczające się stopniowo pole widzenia wprowadzało mętlik w mojej orientacji przestrzennej. Do dzisiejszego dnia muszę widzieć trasę, po której mam się poruszać. Oznacza to, że szkicuję ją sobie w pamięci, na dłoni lub w inny sposób rozpoznawalny przez osobę widzącą.

Bardzo ważną rolę, w nabywaniu samodzielności przez osoby z problemami wzroku, odgrywają instruktorzy orientacji przestrzennej, samodzielnego, bezpiecznego i skutecznego poruszania się. To właśnie dzięki regularnej pracy z nimi na różnorodnych turnusach rehabilitacyjnych, jak i w miejscu zamieszkania możliwe jest zdobycie wiedzy ułatwiającej samodzielne przemieszczanie się z białą laską lub z psem przewodnikiem.

Dodatkową formą rehabilitacji, jak sądzę, są lata praktyki oraz uczenie się od innych osób niewidomych. Usłyszałam niedawno od pewnego niewidomego, że czuje górną częścią policzków dotyk wiatru. A to z kolei pomaga mu rozeznać się w terenie. Podmuch wiatru, którego muśnięcie odczuwa, pozwala mu ocenić, czy droga przed nim jest pusta, czy też zastawiona przeszkodami, np. słupami, latarniami.

Rehabilitacja więc nie jest jedynie formą dwutygodniowego turnusu, ale codziennością. Rehabilitujemy się w różnych sytuacjach życiowych. Dla niektórych z nas wielkim wyzwaniem będzie wyjście z przewodnikiem pod rękę do parku czy na zakupy. Dla innego natomiast osiągnięcie maksymalnej samodzielności w przemieszczaniu się, w pracy zawodowej czy w rodzinie. To wszystko jest tak bardzo zależne od tego, jacy do tej pory byliśmy, w jaki sposób żyliśmy jako ludzie pełnosprawni. Jeśli Twoja aktywność życiowa uskrzydlała Cię, gdy widziałeś, to po utracie wzroku dąż do osiągnięcia podobnego stanu. Jeżeli byłeś dotychczas osobą mało aktywną, to żyj według własnego tempa. Utrata wzroku u każdego z nas powoduje załamanie, pojawienie się pytania: co dalej? Wielu z nas toczy walkę wymierzoną przeciwko ślepocie, często, niestety, z mizernym efektem. Oczywiście nie jest to łatwe, by automatycznie oswoić się z nową sytuacją i pogodzić się z utratą wzroku. To tak, jakby ktoś zabierał nam coś, co należy do nas, a my nie mamy na to wpływu. Odczuwamy złość, bezradność, żal do całego świata. Nasuwa się pytanie – dlaczego ja? To samo pytanie zadawali sobie ludzie tracący wzrok dwadzieścia, sto lat temu. I tę samą bezradność odczują osoby, które stracą wzrok w przyszłości. I nie wydaje się ważne, z jakiego powodu następuje utrata wzroku, bo większość z nas czuje to samo – strach o dalsze życie jako osoba niewidoma.

 

Czas goi rany

Każdy z nas potrzebuje innego czasu na podjęcie wyzwania. Trzeba jedynie uwierzyć, że warto. Trzeba nauczyć się żyć w nowej sytuacji. To poniekąd pozwala na odkrywanie siebie od początku, umożliwia uruchomienie ogromnych pokładów siły, nadziei i wiary. Pomaga w zaakceptowaniu siebie jako kogoś nowego, kto niezależnie od sytuacji, w jakiej się znalazł, da sobie radę. To stąpanie po trakcie prowadzącym do odkrycia innego człowieka we własnym wnętrzu. Życzę Tobie Czytelniku, byś w cierpieniu, chwilach załamania odnalazł drogę do akceptacji siebie jako osoby niewidomej.

Izabela Wasilewska, lingwista, pracownik Fundacji „Trakt” 

Błąd: Nie znaleziono pliku licznika!Szukano w Link do folderu liczników


Artykuł publikowany w ramach projektu TYFLOSERWIS - INTERNETOWY SERWIS INFORMACYJNO-PORADNICZY dofinansowany ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.