Treść strony

Podaruj nam 1,5 procent swojego podatku

 

Po co ten 15 października…? - Małgorzata Szumowska

Od 2012 roku próbuję przekonać społeczeństwo, że 15 października to niezwykle ważna data. Międzynarodowy Dzień Białej Laski. Dzień osób z niepełnosprawnością wzroku. Kiedy rozpoczynałam moją przygodę z Niewidzialną Wystawą, miałam w głowie ideę, która w sumie spotkała się z dużym zdziwieniem wśród moich niewidomych znajomych – pracowników i nie tylko. Do tamtej pory był to raczej dzień symboliczny w środowisku. Nie było szumnego podnoszenia tej daty do jakiejś niezwykłej rangi i próby przemycania jej do świadomości osób widzących. Bo niby dlaczego? Po co? Kogo to zainteresuje?

Otóż trzymałam się mojego pomysłu kurczowo. Początki były trudne i frustrujące, chociaż – co było największą wartością – udało mi się przekonać do pomysłu mój zespół. Wspólnie, a nawet z udziałem kilku osób spoza wystawy wyszliśmy na tzw. patelnię pod Pałacem Kultury z naszym Niewidzialnym Labiryntem, prostą konstrukcją składającą się z kilku desek. Ustawialiśmy z nich krętą ścieżkę, a chętnych śmiałków, mieszkańców Warszawy zapraszaliśmy do pokonania jej w goglach i z białą laską właśnie. Niby banalne – a jednak! Budziliśmy zdziwienie. Nieufność. Szok. Jak to? Osoby niewidome – wesołe, śmiejące się, aktywnie wciągające w interakcję? Tak po prostu, w centrum Warszawy? Niesamowite! Możecie mi wierzyć, drodzy czytelnicy, ale tak było! Do tego czarne balony z helem (trzeba mieć jakiś wabik i nagrodę dla tych odważnych, którzy dali się wkręcić w zabawę!), ulotki informujące o samej Niewidzialnej. Pełna komunikacja. Wiecie jak jest… Trochę przypomina to dyskusję – początkowo nie ma chętnego do zabrania głosu, ale jak otworzy się pierwsza osoba, druga i trzecia – zaczyna działać prawo tłumu! Albo jeszcze inaczej. Trochę jak na szkolnej potańcówce. Każdy podpiera ściany. Niemrawo przestępuje z nogi na nogę, a jak wejdzie pierwszy roztańczony buntownik, to dołączają kolejni!

Tak było i na patelni. Po 3 godzinach mieliśmy pełne ręce roboty. Laski wirowały jak szalone, a ludzie nagle otwierali – o paradoksie – oczy! Zadawali pytania. Otrzymywali odpowiedzi. Innymi słowy – korzystali!

Tak było i w kolejnych latach.

Październik zazwyczaj nie rozpieszczał pogodowo, ale trwaliśmy na stanowisku, że warto. Że wyjście do ludzi leży w interesie osób niewidomych. Oswojenie przechodniów. Rozmowy. Ta sama, sprawdzona formuła. Rok za rokiem, aż do pewnego momentu, kiedy schronienia użyczyły nam Złote Tarasy. Ogromny komfort pracy, ciepło i sucho, ale… jakoś tak inaczej. Niby tłum kłębiący się chaotycznie przy Metrze powinien być słabym materiałem do działania. Pośpiech, szaleństwo… A jednak! Tam właśnie łatwo było o uwagę. Przechodnie jakby łapali, że coś ważnego dzieje się na ich oczach. Że warto zatrzymać się na chwilę.

W komfortowych warunkach wspaniałego gospodarza, jakim było wspomniane centrum handlowe zabrakło jednak klimatu. Bywalcy Złotych Tarasów patrzyli na nas bardziej jak na obiekty, element performance’u. Nieufni, przekonani, że siedzenie przy kawiarnianym stoliku lub pogoń za nowymi ubraniami są dużo bardziej interesujące. Być może… Co by jednak nie było, nawet mniejsze zainteresowanie jest wciąż możliwością przemycenia wartości. Wierzę więc, że kilkadziesiąt osób skorzystało i wyniosło dla siebie coś więcej niż torby zakupowe.

W ciemności Niewidzialnej Wystawy malowaliśmy. Kilka razy. Zapraszałam dziennikarzy, z którymi na przestrzeni lat udało mi się wypracować jakieś relacje. Zapraszałam sportowców i artystów. Tych, których znałam i tych, których znał ktoś, kogo znałam… Przybywali Ci z sercem na dłoni, którzy wierzyli, że Niewidzialna Wystawa ma moc, entuzjazm i stoją za nią dobre pomysły. Malowaliśmy więc bezwzrokowo, aby otworzyć uczestników. Aby zostało w nich coś więcej niż kolorowe płótno. Dzieliliśmy się doświadczeniem. Była energia, emocje, totalna radość. Było wspaniale…

Ale po co to wszystko?

Otóż jest to bardzo potrzebne. Nie osobom niewidomym, które białą laskę mają na co dzień. Towarzyszy im ona niemal przyspawana do ręki. Pewnie w ciągu roku znajdą sto, jak nie więcej lepszych powodów do celebrowania. Ale ta kartka w kalendarzu potrzebna jest ogromnie osobom widzącym. Po to, aby przypomnieli sobie, że tylko w Polsce wg danych GUS-u jest ponad 1,7 miliona osób z niepełnosprawnością narządu wzroku! Starzejące się społeczeństwo, z drugiej strony społeczeństwo cyfrowe nie daje nadziei na poprawę. Praca przy komputerze, mało troski o wzrok, niewiele spacerów na świeżym powietrzu – częściej spacerowanie po stronach internetowych… Pandemia też robi swoje i pogarsza sytuację. Z upływem czasu statystyki będą prawdopodobnie jeszcze bardziej pesymistyczne. Ale ten dzień to wielki, tłusty wykrzyknik w kilku sprawach. Po pierwsze to informacja, że osoby niewidome są. Po prostu. Istnieją, żyją, uczą się, pracują, zakładają rodziny, wychowują dzieci. Mają ograniczenia, ale ma je każdy. Mimo upływu lat ja wciąż słyszę głosy zdziwienia, że osoba niewidoma może mieć dziecko. Że zna języki. Że pracuje niekoniecznie w Zakładzie Pracy Chronionej, a na otwartym rynku pracy lub jako wolny strzelec – dla organizacji pozarządowej. To oznacza, że jest jeszcze mnóstwo pracy do wykonania, pracy u podstaw – edukacji i uświadamiania. Bez tego nigdy nie będzie można mówić o pełnej dostępności, która jest kluczem do rozwoju społeczeństwa, ale także rozwoju każdego człowieka, tym bardziej człowieka z niepełnosprawnością, który mierzy się z większą ilością wyzwań. To właśnie osoby widzące powinny zakodować sobie fakt, że nie każdy ma identyczną perspektywę, ale każdemu należy zapewnić możliwości. Tu ważny wątek – chyba najważniejszy dla mnie osobiście. 15 października kieruję do wszystkich pracodawców. Tych, którzy nie wierzą, że obecność w zespole osoby z niepełnosprawnością wzroku może ubogacać. Może dawać szansę. Tak wiele strachu kłębi się w głowach ludzi odpowiedzialnych za zatrudnienie. Często rozmawiam z nimi, próbuję przekonać, że niewidomy pracownik to widoczna korzyść. Oczywiście nie zatrudniony w charakterze przysłowiowego kwiatka do kożucha, a postrzegany przez pryzmat swoich kompetencji. Że istnieje szereg korzyści, które płyną z takiej współpracy i wcale nie ograniczają się do dofinansowania z PFRON-u. Po pierwsze człowiek i jego umiejętności. To powinno być wartością nadrzędną. To powinno umożliwić równy start w rekrutacji, tymczasem wiele znanych mi osób z niepełnosprawnością wzroku ukrywa swoje ograniczenie wynikające z braku widzenia tylko po to, aby dostać szansę na zaprezentowanie swojej kandydatury. Nie tędy droga, ale zmiana musi zajść w świadomości społecznej. I właśnie po to 15 października jest niezbędny!

Ostatni wątek, który wart jest poruszenia w kontekście Międzynarodowego Dnia Białej Laski. Profilaktyka. Może nie bez przyczyny co roku, w drugi czwartek października, obchodzony jest Światowy Dzień Wzroku? Te daty są tak blisko, choć można byłoby pomyśleć, że do dwa odległe bieguny… Nie dajmy się zwieść pozorom! Regularne badanie wzroku może pozwolić uniknąć pochylenia się nad 15 października w nieco innym charakterze…

Małgorzata Szumowska

Błąd: Nie znaleziono pliku licznika!Szukano w Link do folderu liczników


Artykuł publikowany w ramach projektu „TYFLOSERWIS 2018–2021 INTERNETOWY SERWIS INFORMACYJNO-PORADNICZY", dofinansowany ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.