Treść strony

Podaruj nam 1,5 procent swojego podatku

 

(Nie)widzialne migawki z jesieni - Małgorzata Szumowska

Jesień minęła niepostrzeżenie. Grudzień na półmetku, za chwilę odśpiewamy kolędy i będziemy odliczać minuty, a może i sekundy do powitania Nowego Roku… Hola! Rozpędzam się, zupełnie zresztą niepotrzebnie! Warto subiektywnie podsumować bowiem to, co zdarzyło się jesienią, a było tego sporo, patrząc z perspektywy Niewidzialnej Wystawy i nie tylko…

Hulaj z głową!

Czym chłodniej, tym lepiej – może nie dla mnie, ale dla komfortu użytkowania chodników. Hulajnogi odlatują niczym ptaki do ciepłych krajów. Po warsztatach „Mobilne Miasto”, w których miałam okazję uczestniczyć we wrześniu, mogłam odetchnąć – firmy dostarczające elektryczne jednoślady (bez dostarczenia użytkownikom wiedzy o mądrym zeń korzystaniu) zapewniły, iż w okresie jesienno-zimowym będą zarabiać na swoje utrzymanie na południu Europy. Doskonale. Trochę egoizmu nikomu nie zaszkodziło. Niech martwią się o konsekwencje inni. Warto dodać jeszcze, że same warsztaty były niezwykle ciekawym doświadczeniem – była to szansa na poznanie ludzi, którzy w różny sposób stykają się z urządzeniami transportu osobistego, patrzą na niego z rozmaitych perspektyw – to ubogaca. Reprezentacja interesów środowiska osób z dysfunkcją wzroku nie była wcale mała – poza mną pojawiły się też przedstawicielki Ratusza i PZN i kolektywnie narzucałyśmy rytm. Wnioski, poza wcześniej przytoczonym wątkiem o hulajnogowych wakacjach, były nieco mniej optymistyczne – w przyszłym roku liczba elektrycznych zawalidróg wzrośnie do ponad dziesięć tysięcy w samej Warszawie (w tym roku nie było nawet pięciu tysięcy!), co oznacza batalię o parkowanie z głową, o potrzebę dostrzeżenia drugiego człowieka. Oczywiście dyskutowaliśmy w gronie ekspertów o tych potrzebach. Ustaliliśmy, że w chłodnym okresie warto zawiązać sojusz i opracować strategię edukacji użytkowników. Jak będzie? Trudno powiedzieć, choć od września telefon milczy… Sprawę będę śledzić i komentować. Na razie moje hasło #hulajzglową pozostaje aktualne!

Święto białej laski

Wrzesień, jak każdy ciepły miesiąc, przeleciał raz-dwa, a jego miejsce zajął najbardziej dla mnie pracowity październik. Powodów było kilka, ale wszystkie koncentrowały się wokół Międzynarodowego Dnia Białej Laski, który pod sztandarem Niewidzialnej Wystawy świętujemy hucznie i zazwyczaj głośno. Dlaczego? Sprawa jest banalna – to właśnie idealny pretekst do przypomnienia lub nakreślenia osobom widzącym, że nie są sami w swoim świecie, tuż obok nie brakuje osób z dysfunkcją wzroku, dla których bohaterka tego święta, biała laska właśnie, jest nieodłącznym atrybutem i wiernym druhem. To czas, aby wyłożyć wszystkie ważne informacje, zwłaszcza przy pomocy mediów, które mają decydujący wpływ na szerzenie tej istotnej wiedzy. Obchody rozpoczęliśmy od ogłoszenia nominacji w pierwszej edycji naszego autorskiego plebiscytu Złote Laski, o którym za chwilę, następnie chwyciliśmy za płótna i pędzle. W towarzystwie zaprzyjaźnionych dziennikarzy, artystów, sportowców i aktywistów po raz kolejny wróciliśmy do projektu „Namaluj Niewidzialne”, czyli malowania w całkowitej ciemności. Formuła, podobnie jak dwa lata temu, opiera się na tym, iż niewidzialni artyści, osoby widzące, po namalowaniu swoich dzieł przekazują je na licytacje charytatywne, niekoniecznie związane ze środowiskiem osób niewidomych, które odbywają się na fanpejdżu Niewidzialnej Wystawy. W ten sposób pokazujemy integrację osób o różnych potrzebach. Koneserzy sztuki mogą zacierać ręce – te prace będą kiedyś warte fortunę ;)!

15 października skupiliśmy się na bezpłatnym warsztacie dla firm, który odbył się w naszych czeluściach, ugościliśmy kilka stacji telewizyjnych i rozstrzygnęliśmy wyniki plebiscytu. Kiedyś wychodziliśmy na miasto wciągać ludzi w interakcję, ale chwilowo dopadła nas starość i przeraża nas jesienna szaruga – latka lecą, wiadomo! Ale do tej praktyki wrócimy, to pewne!

Złote Laski!

Dwa słowa o tej zacnej inicjatywie. Każdy może dziś napisać, ba – wydać książkę, każdy może rozdawać certyfikaty, szkolić, śpiewać i dużo więcej. Nie zawsze jednak idzie za tym doświadczenie, jakość i pasja. A my, mając już prawie osiem pięknych lat, doszliśmy do wniosku, że możemy przyznawać subiektywne wyróżnienia tym, których uważamy za wzór do naśladowania. Tak zrodziła się idea Złotych Lasek. Pierwsza edycja, choć mocno robocza i „garażowa” – bez czerwonych dywanów i wielkich sal – dostarczyła nam mnóstwo radości. Od pewnego czasu chodziła mi po głowie myśl. Niewidzialna Wystawa przez prawie osiem lat pracowała ciężko na uznanie, zaufanie, prestiż – innymi słowy stała się marką. Liczymy się, nasz głos ma znaczenie. Nie jesteśmy – paradoksalnie – niewidzialni… Mam w swoim zespole niesamowitych, wszechstronnych ludzi, którzy bacznie obserwują świat i dostrzegają dobre i złe praktyki. Czas przekuć to w działanie! Czas na wskazanie tych, którzy według nas zasługują na uhonorowanie swojej postawy i pracy, którzy inspirują i porywają.

Po co to wszystko? Bo możemy. Bo chcemy. Bo potrafimy. W tym subiektywnym, bo w końcu naszym zestawieniu, będziemy starać się obiektywnie rozważyć za i przeciw. Właśnie to różnić nas będzie od innych, że począwszy od nominacji, po wyłonienie zwycięzcy to tu, na Niewidzialnej Wystawie będzie czas i miejsce na burzę mózgów, twórcze rozmowy, bitwę na argumenty. To nasza nagroda. Tylko my mamy wpływ na wyniki, ale podobnie jak codzienna praca na wystawie, będzie to naprawdę dobrze wykonana misja. Dyplom zwycięzcy plebiscytu będzie jasnym komunikatem: Twoja praca ma znaczenie, dziękujemy za nią, podążaj tą drogą! Będzie niczym certyfikat jakości. Ale za wyborem nominowanych i – finalnie – wyborem zwycięzców stać będzie nasze doświadczenie. Dlatego od pierwszej edycji, choć niezakończonej wielką galą, będziemy dumni z każdego nominowanego. Bo już sama ta nominacja stanowi wartość. Będziemy promować, rozmawiać i… czekać do kolejnej edycji!

Począwszy od tej pierwszej, finał przypadać będzie na 15 października, czyli wspomniany Międzynarodowy Dzień Białej Laski. Ta kartka w kalendarzu przypomina o tym, że na świecie żyją miliony osób z dysfunkcją wzroku. Tego dnia warto zwrócić uwagę na ich potrzeby, a obok tego – także uświadomić sobie, że dzięki rehabilitacji i życzliwemu wsparciu osoby niewidome i słabowidzące są pełnoprawnymi członkami społeczeństwa i czerpią z życia pełnymi garściami.

Siedem kategorii. Siedem zwycięzców. Ludzie zawsze chętni do pomocy, na których osoby niewidome i słabowidzące mogą liczyć, zaangażowane firmy i warte promowania produkty. Oto oni:

Człowiek – Anna Żórawska, prezeska Fundacji Kultury bez Barier,

Produkt – Polskie Centrum NVDA,

Media – warszawawpigulce.pl,

Projekt – e-kiosk – Kiosk z Prasą dla osób niewidomych prowadzony przez Mazowieckie Stowarzyszenie Pracy dla Niepełnosprawnych „De Facto”,

Przestrzeń Cyfrowa – mBank Polska,

Przestrzeń Publiczna – centrum handlowe Złote Tarasy,

Firma – Rossmann Polska.

Podobno siódemka ma magiczną moc. Mamy nadzieję, że Złote Laski również!

Dbajmy o wzrok!

Finiszem obchodów Międzynarodowego Dnia Białej Laski była nasza obecność w Gdyni podczas drugiej edycji Eye Care Conference (eyecareconference.com) – niezwykłej konferencji organizowanej przez Justynę Nater, twórczynię projektu dbajowzrok.pl. Niewidzialna Wystawa już po raz drugi była partnerem edukacyjnym wydarzenia, co stanowi dla nas powód do dumy. 320 osób na sali konferencyjnej w gdyńskim Courtyard Gdynia Waterfront by Marriott i liczna publiczność przed monitorami z racji uruchomionego streamingu! Istne szaleństwo! Dwa dni – jeden dla specjalistów, drugi dla wszystkich chętnych, dedykowany przede wszystkim pacjentowi, który chce widzieć i wiedzieć więcej. To doskonała okazja do poszerzenia horyzontów, poznania ciekawych osób lub podtrzymania wartościowych znajomości, które nawiązaliśmy podczas pierwszej edycji w warszawskim Vitkacu. W czym tkwi wartość tego przedsięwzięcia? Organizatorka nie ogranicza się wyłącznie do tematów okulistycznych i optometrycznych. Patrzy szerzej i przedstawia temat w sposób nietuzinkowy. Przewrotnie i być może właśnie dlatego to nasza drużyna w zaciemnionej sali otwierała wydarzenie wykładem „Zaufaj nam w ciemno” zarówno pierwszego, jak i drugiego dnia. Staraliśmy się wznieść na wyżyny, proponując odmienną tematykę dla specjalistów, inną zaś – dla słuchaczy, którzy nie pracują w gabinecie, dzięki czemu obecność na konferencji była dla nas jeszcze bardziej ciekawa! Wśród wielu interesujących wystąpień warto wspomnieć o wykładach: zaprzyjaźnionej z nami dr Anny Marii Ambroziak (swiatoka.pl), która w sposób niezwykle przystępny przedstawiła zebranym palący temat „Krótkowzroczność – oswoić nieznane”, a także Mateusza Banaszkiewicza (www.mateuszbanaszkiewicz.com) – „Jak wspierać pacjenta w przestrzeganiu zaleceń” oraz „Rola snu dla zdrowia i efektywności”. Ciekawym elementem Eye Care Conference były także prezentacje: lekarza neurologa, neurotrenera Magdaleny Wysockiej-Dudziak (drdudziak.pl) „Pacjent neurologiczny z zaburzeniami widzenia”; Macieja Łysiaka (facebook.com/nieslodzevlog/), który opowiedział słuchaczom o tym „Jak cukrzyca może wpłynąć na wzrok” oraz Justyny Marszałkowskiej-Jakubik (zdrowonajedzeni.pl) „Smacznie i zdrowo dla wzroku”, która przybliżyła aspekty dietetyczne wszystkim zebranym drugiego dnia konferencji. Ciekawych wystąpień było znacznie więcej i nie sposób wymienić wszystkich. Najbardziej emocjonującym dla nas okazał się jednak wykład „Słońce i mango – o badaniu optometrycznym na Czarnym Lądzie” Natalii Kosmowskiej, reprezentantki projektu „Leczymy z Misją” (leczymyzmisja.pl), którą niezwykle podziwiamy! Jej przygoda w Afryce to niewyczerpalne źródło motywacji i energii do życia, działania i pomagania!

Wśród stoisk warsztatowych mogliśmy cieszyć się obecnością naszych ulubionych Kołobajek (facebook.com/kolobajki), co stanowiło dodatkowy bonus dla „niewidzialnej ekipy”!

Z naszej perspektywy Eye Care Conference to prawdziwa perła wśród wydarzeń, na które jesteśmy zapraszani lub które obserwujemy. Poza wymienionymi już argumentami trzeba wspomnieć o dopiętej na ostatni guzik organizacji na bardzo wysokim, luksusowym wręcz poziomie oraz stanowiącej sympatyczną przeciwwagę niezwykłej, familijnej atmosferze tego spotkania. Dzięki temu dużo przyjemniej spędza się czas na sali wykładowej, a także poza nią. Wszyscy, z którymi rozmawialiśmy, zgodnie potwierdzają chęć wzięcia udziału w 3 edycji, która odbędzie się ponownie w pięknej Gdyni, 10 października 2020 roku i na pewno nie zabraknie tam nas, ponieważ z radością przyjęliśmy zaproszenie do grona wykładowców w przyszłym roku!

Opowieść o Ikarze

Pięknym akcentem październikowego świętowania była premiera filmu Macieja Pieprzycy „Ikar. Legenda Mietka Kosza”, która miała miejsce dokładnie 15 października. Zebrała wówczas liczną publiczność i jeszcze bardziej obfity aplauz. Nazwisko reżysera, niesamowita obsada z Dawidem Ogrodnikiem w tytułowej roli na czele aktorskiego korowodu powinno być gwarancją kasowości produkcji. Tak się jednak nie stało, mimo sporego wsparcia marketingowego. Obraz schodzi już z kinowych sal i chętni będą mogli zanurzyć się w świecie Kosza dzięki dvd. Dlaczego i czy naprawdę film nie podbił serc publiczności? Na początek dodam, że będąc na premierze, miałam świadomość tego, kim był Mieczysław Kosz. Znałam jego twórczość. Uwielbiam jazz, zwłaszcza rodzimy. Ważne jest też to, że jestem zanurzona w środowisku osób niewidomych po same uszy z racji pracy i pasji. Będę więc w mojej ocenie totalnie nieobiektywna. Ale takie prawo samozwańczego krytyka, nieprawdaż?

„Ikar…” to film świetny, choć ledwie muskający złożoność życia tytułowego bohatera. Poznajemy jego historię, na wskroś tragiczną, ale z drugiej strony niepozbawioną spektakularnych sukcesów. Czy da się jednak zamknąć taki życiorys w niespełna dwóch godzinach? Bez szans! Jednak warto się o to pokusić. To nie psychologiczna wiwisekcja utraty wzroku, ale pochylenie się nad konfliktem wewnętrznym człowieka, a nade wszystko walką o spełnienie marzeń. Ci, którzy wieszają psy na scenariuszu (napisanego zresztą przez reżysera), mają najprawdopodobniej nikłe pojęcie o tym, czym jest problematyka niewidzenia. Pieprzyca daje widzom wędkę, nie rybę. Ale wędka ciąży, bo temat niełatwy, przynajmniej dla zwykłego odbiorcy – warto przypomnieć, że ten obraz na festiwalu w Gdyni odniósł miażdżący sukces. Trudnością w przekonaniu się do tej pięknej, choć smutnej opowieści może być także mocny akcent jazzowy. Gatunek, który można kochać lub unikać jak ognia. Kompilacja jazzu i niewidomego bohatera prawdopodobnie wpłynęła na oglądalność. Fakt, że sporo ciekawych pozycji pojawiło się w kinach równolegle na pewno nie działało na korzyść obrazu.

Dwa słowa o muzyce – za ten element odpowiadał mój absolutny guru fortepianu, Leszek Możdżer. Dzięki niemu na ekranie działa się magia. Wybór Możdżera miał, jak sądzę, przyciągnąć szerszą publiczność – znane, głośne nazwisko, osobowość, niezwykły talent… Warto wiedzieć, że kompozycje Kosza, choć piękne, do łatwych nie należą. Kto wie – gdyby pracę nad ścieżką dźwiękową powierzyć komuś innemu, może część widzów zrezygnowałaby z „Ikara…” w ogóle? Płyta z oprawą muzyczną sprzedaje się dobrze i jest to właśnie efektem mody na Możdżera.

Kilka słów należy się obsadzie. Ogrodnik wykonał coś na kształt one-man-show, zmiksował wszystkie swoje doświadczenia zagranych postaci, dorzucił coś bonusowo i otrzymaliśmy porywającą kreację! To bardzo trudna rola. Nie tylko ze względu na niepełnosprawność. Ociemniały muzyk podczas krótkiego życia walczył z wieloma demonami: przewrotnie jednym z nich był geniusz, kolejnymi – alkoholizm, depresja i bezbrzeżna samotność. W mojej ocenie problematyka została wyczerpana właśnie dzięki wybitnej grze. Pozostali aktorzy stanowią zacne tło, ale wybitna gra Ogrodnika przysłania wszystko. Warto jednak pokłonić się również przed debiutującym na ekranie Cyprianem Grabowskim w roli Mietka Kosza w dzieciństwie. Niesamowity dar i – jak sądzę – wielka przyszłość aktorska w perspektywie.

Dla mnie jednak na najwyższe uznanie zasługują zdjęcia. I mam tu na myśli konkret, mianowicie obrazowe ukazanie procesu utraty wzroku. Coś, czego nie spotkałam dotychczas w tak przejmującej, plastycznej wręcz formie. Choć do dziś trudno o jednoznaczne stwierdzenie, czy bohater stracił wzrok w wyniku jaskry czy zaćmy, wizualizacja tego dramatycznego schorzenia daje do myślenia i – wierzę głęboko – będzie stanowić dla przeciętnego widza pewnego rodzaju bodziec do zachowań profilaktycznych, regularnych badań i dbałości o wzrok. Naiwne? Być może, ale trzymam się tego! Ciekawa jestem, jakie będą refleksje czytelników po obejrzeniu „Legendy Mietka Kosza” z audiodeskrypcją. Mam nadzieję, że została przygotowana na najwyższym poziomie!

Dla mnie Mietek Kosz ma moc. To film ważny i potrzebny. Oczywiście nie mogę odżałować faktu, iż nie zanotował rekordu popularności – dla mnie osobiście byłoby to świetnym narzędziem do realizowania pewnej misji – do edukowania społeczeństwa. Tak się jednak nie stało, przynajmniej nie na rażącą skalę, pozostaje więc zakasać rękawy i robić swoje. Z wiarą, że ci, którzy nie zobaczyli „Ikara…” w kinie, może nadrobią zaległości przed telewizorem. A Was, drodzy czytelnicy, gorąco zachęcam do spotkania z Koszem i podzieleniem się wrażeniami. Jestem ogromnie ciekawa!

Jesień za nami, a w perspektywie kolejne wyzwania! Warto jednak czasem zwolnić obroty i naładować baterie. Zawsze powtarzam: samochód bez paliwa nie pojedzie. I tak jest w życiu! Trzeba czasem odpuścić, odpocząć, poszukać inspiracji. I taki mam zamiar. Wrócę z kolejnymi migawkami i z wielką przyjemnością podzielę się tym, co na Niewidzialnej Wystawie i wokół niej piszczy! Tymczasem – już na nadchodzące święta, składam Wam najserdeczniejsze życzenia spokoju, bliskości i uśmiechu. Nowy Rok zaś niech obfituje w zdrowie, spełnienie i… w ludzi, którzy wspierają swoją życzliwością i inspirują wartościami!

Małgorzata Szumowska

Błąd: Nie znaleziono pliku licznika!Szukano w Link do folderu liczników


Artykuł publikowany w ramach projektu „TYFLOSERWIS 2018–2021 INTERNETOWY SERWIS INFORMACYJNO-PORADNICZY", dofinansowany ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.