Treść strony

Podaruj nam 1,5 procent swojego podatku

 

Nie jest łatwo zaakceptować...

Kilkanaście lat temu otrzymałam orzeczenie przyznające mi pierwszą grupę inwalidzką. Byłam zaszokowana. Miałam poważne problemy ze wzrokiem, ale nie przypuszczałam, że kwalifikują mnie one do pierwszej grupy. Uważałam, że grupa ta zarezerwowana jest dla osób całkowicie niewidomych. Przez pewien czas wstydziłam się tego orzeczenia. Wydawało mi się, że zostałam napiętnowana.

Miałam trudności z identyfikacją własnej osoby. Na pewno nie byłam niewidomą, ale też nie byłam już w pełni widzącą. Nie dostrzegałam szczegółów i nie czytałam zwykłego druku, po ulicy jednak poruszałam się sprawnie i szybko. Moja sprawność znikała, gdy robiło się ciemno, ale nikt nie musiał o tym wiedzieć. Miałam różne sposoby ukrywania swoich problemów wzrokowych. Nie umawiałam się w nieznanych miejscach, ograniczałam samodzielne wyjścia po zmroku, wpadając na przeszkody udawałam roztargnienie. Wolałam uchodzić za gapę niż przyznać się do niewidzenia.

Kiedyś, gdy niepewnym krokiem wracałam z pracy w zimowe, ciemne popołudnie, ktoś uznał mnie za pijaną. Tymczasem biała laska spoczywała dobrze ukryta na dnie szafy. Dziś wiem, że udawanie widzącej było głupotą i niepotrzebnym narażaniem się na śmieszność, a nawet niebezpieczeństwo.

Od wielu lat pracuję w PZN i wiem, że większość osób słabowidzących ma opory przed posługiwaniem się białą laską, która w powszechnym mniemaniu jest atrybutem osoby całkowicie niewidomej. W pewnym sensie trudno się dziwić, że słabowidzący wolą udawać widzących niż udawać niewidomych. Okazuje się, że nie jest to jedynie polski problem. W krajach zachodnich osoby słabowidzące także wstydzą się białej laski.

Wymyślane są zatem inne sposoby informowania otoczenia o niesprawności wzrokowej. W Niemczech słabowidzący noszą żółte opaski z wyraźnymi czarnymi kropkami. We Francji i Niemczech trwają próby wprowadzenia żółtej laski.

Teraz śmieszą mnie takie pomysły. Pamiętam, że przed kilkoma laty kupiłam wielki nieskładany parasol i używałam go zamiast białej laski do wyczuwania podłoża, krawężników i schodów, szczególnie w dół. Z pewnością wyglądałam głupio niosąc zamknięty parasol w czasie deszczu albo w słoneczny dzień.

Dwa lata temu zbiegły się w czasie ważne wydarzenia, które zmusiły mnie do dokonania wyboru. Albo zacznę chodzić z białą laską i stanę się niezależna od ludzi, pory dnia i miejsc, albo zaszyję się w domu i zwariuję. W tym właśnie czasie zmieniłam miejsce zamieszkania i otrzymałam propozycję pracy, do której muszę dojeżdżać metrem. Pewnego dnia, gdy wracałam do domu, oczywiście udając widzącą, z przerażeniem zobaczyłam, że jeden krok dzieli mnie od krawędzi peronu. Tak bardzo się przestraszyłam, że od tego czasu zdecydowałam się zaakceptować białą laskę. Uczucie wstydu znikło niezwykle szybko. Zaczęłam bowiem mieć wiele pozytywnych doświadczeń. Czułam się nareszcie bezpieczna i wzrosła moja samodzielność w docieraniu do potrzebnych miejsc bez względu na to, czy jest ciemno czy widno. Obecnie moje tempo poruszania się po ulicy jest porównywalne z osobami pełnosprawnymi. A co najważniejsze, niemal codziennie spotykam wielu życzliwych ludzi, którzy spieszą mi z pomocą. Często rozmawiam z nimi, a niektórzy nawet dzielą się ze mną swoimi kłopotami. Nie przeszkadza mi to, bo rozumiem, że czasem łatwiej jest zwierzyć się osobie nieznajomej.

Nauczyłam się korzystać z pomocy nieznanych mi osób, ale także grzecznie odmawiać. Czynię tak, gdy podejrzewam, że pomoc będzie nieporadna a towarzystwo pomocnika męczące.

Moja choroba wzroku jest niestety postępująca. Z roku na rok widzę mniej, lecz paradoksalnie poprawiło się moje funkcjonowanie w życiu codziennym. Staram się maksymalnie wykorzystywać resztki widzenia, ale rozwijam także techniki pozawzrokowe. Przestałam wstydzić się tego, co przynosi mi korzyść.

Dziś szkoda mi straconego w pewnym sensie czasu, kiedy izolowałam się i rezygnowałam z wielu atrakcyjnych imprez, spotkań i wydarzeń.

St. Kotowski napisał na łamach “Życiu naprzeciw”, że kto zacznie chodzić z białą laską, po pół roku nie będzie się mógł bez niej obyć. Na pewno ja jestem tego przykładem. Na zakończenie pochwalę się tym, co w moim przekonaniu świadczy o przekroczeniu bariery wstydu. Otóż kiedyś sama, z białą laską poszłam do kawiarni. Poprosiłam, żeby kelner przeczytał mi całe menu wraz z cenami. Złożyłam zamówienie, podelektowałam się atmosferą kawiarni, którą bardzo lubię. Zjadłam coś dobrego i pełna satysfakcji zapłaciłam rachunek. Miałam ochotę pobyć sama z własnymi myślami i udało się!

Mam nadzieję, że z moich doświadczeń skorzystają słabowidzące koleżanki i koledzy.

Małgorzata Pacholec

Błąd: Nie znaleziono pliku licznika!Szukano w Link do folderu liczników