Treść strony

Podaruj nam 1,5 procent swojego podatku

 

Książka dla każdego - Małgorzata Szumowska

Od zawsze kochałam czytać i trochę podejrzliwie patrzę na tych, którzy od książek stronią. Oczywiście – nie wymagam od nikogo, aby literaturę chłonął pasjami, maniakalnie, ale naprawdę wierzę, że przeczytanie choćby kilku pozycji w ciągu roku nie jest żadnym wyzwaniem. Zdradzę Wam jednak, że w ogóle nie interesuje mnie to, w jakiej kategorii gustuje czytelnik. Naprawdę. Wzniosłe traktaty filozoficzne, lekkość romansu, zagmantwane historie kryminalne, reportaż, biografie… To nie ma znaczenia. Czytajmy! Bo kto czyta książki, ten zyskuje dodatkowe życie i czasem ta podróż w głąb cudzych historii przynosi ulgę w trudnych dla nas momentach. Zgodzicie się?

 

Lektorką byłam od dawna

Od zawsze też byłam tą, która czyta na głos. W szkole podstawowej jakoś się utarło, że Szumowska, przepraszam – wówczas Wiśniewska, czyta głośno, wyraźnie, zrozumiale i nie usypia słuchaczy. Czy to więc była lekcja języka polskiego, historii, czy nawet fizyki, byłam dyżurną sprawy. I właściwie bardzo to lubiłam. W liceum też zdarzały się takie epizody, ale umówmy się – znacznie rzadziej, bo zniknęła potrzeba. W okresie dorosłym zaś czytanie wróciło, gdy moja ukochana córka zaczęła przygodę z przedszkolem. Wówczas zostałam naczelną matką czytającą w akcji „Cała Polska czyta dzieciom”. To dopiero frajda! Nie mogę odżałować, że COVID zabrał możliwość obcowania z małymi ludźmi, którzy zawsze niezwykle gorąco przyjmowali moje czytelnicze występy. Żeby była jasność – to nie było żadne prześlizgnięcie się po krótkiej i prostej treści, o nie! Maluchy mają ogromne wymagania, a aby zainteresować tekstem cztero- czy pięciolatka, trzeba porządnie się natrudzić. Modulacja głosu, budowanie napięcia, interakcja… Tak się tworzy emocje! Kończyliśmy zazwyczaj rytualnym tarzaniem się po wykładzinie, na co ciocie przedszkolanki załamywały ręce, jednocześnie zanosząc się śmiechem.

 

A projekt sobie był

Od lat z kolei kilku rozmawiałam z Pawłem, członkiem mojego zespołu Niewidzialnej Wystawy i jej znakomitym przewodnikiem o projekcie „Książka dla każdego”. Koordynował on temat z ramienia Fundacji Edukacji Nowoczesnej, której jest zresztą jednym z filarów. Trochę żartobliwie, trochę na serio podrzucałam myśl, że chciałabym wziąć udział w tej inicjatywie i spróbować sił w charakterze lektora. Wielokrotnie bowiem spotykałam się z opiniami, iż mam tzw. radiowy głos. Kiedy projekt był realizowany po raz pierwszy, to faktycznie było trochę nierealne, jako iż byłam wówczas świeżo upieczoną mamą, więc już powrót do pracy stanowił nie lada wyzwanie, a gdzie jeszcze próby wrzucenia w to nowe, szalone nieco życie dodatkowych aktywności? Tak więc po prostu kibicowałam projektowi, ciesząc się, że dzięki niemu kilka osób dostanie szansę przy mikrofonie. Takie czytanie to wielka rzecz przecież!

Idea samego przedsięwzięcia jest bardzo prosta. Jak możemy przeczytać na stronie fundacji (fen.net.pl) „Fundacja Edukacji Nowoczesnej w ramach dofinansowanego ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych projektu Książka dla każdego jest w trakcie tworzenia adaptacji 50 pozycji książkowych dostępnych na rynku wyłącznie w wersji papierowej do potrzeb osób z dysfunkcją wzroku. Adaptacja odbędzie się poprzez nagranie publikacji oraz udostępnienie ich w formacie DAISY w Internecie bądź na płytach CD/DVD. W kolejnym etapie zaplanowano dostarczenie płyt z książkami do instytucji publicznych (np. biblioteki, specjalistyczne ośrodki szkolno-wychowawcze, szkoły integracyjne) oraz organizacji pozarządowych wspierających osoby z dysfunkcją wzroku”.

Zaadaptowane książki będą dostarczane na płytach CD/DVD oraz zdalnie udostępniane chętnym osobom, które przedłożą dokument potwierdzający niepełnosprawność wzrokową (orzeczenie o niepełnosprawności – do lat 16, orzeczenie o stopniu niepełnosprawności powyżej 16 r.ż. bądź orzeczenie równoważne) również po zakończeniu trwania projektu.

 

Kot Bob i ja

Lata mijają, dziecko rośnie, tymczasem projekt się rozwija. I jak się okazuje – marzenia się spełniają! Podczas narodowej kwarantanny Paweł zadzwonił do mnie z pytaniem, czy chciałabym wrócić do tematu i czytać. Oczywiście, że chciałam! Powodów było wówczas wiele – po pierwsze – nowe, niesamowite doświadczenie, które chodziło mi po głowie nareszcie możliwe do zmaterializowania! Po drugie – umysł wytrawiony tygodniami ratowania Niewidzialnej Wystawy, która z powodu pandemii wpadła w finansowe tarapaty, potrzebował jakiegoś nowego, pozytywnego bodźca. Po trzecie – zawsze jest to możliwość dodatkowej pracy zarobkowej! Nie trzeba było namawiać mnie nawet sekundy. Wiedziałam, że będzie to doskonała odtrutka na wszelkie bieżące bolączki! Lato zyskało nowy blask, a ja – nową, pozytywną energię!

Początkowo plan był taki, abym czytała książkę dla dzieci. Jednak była to kwestia pewnego nieporozumienia, ponieważ tytuł książki dezorientował. „Kot Bob i ja” bowiem to nie historia dla najmłodszych, a całkiem poważna lektura dla dorosłych. Autobiograficzna opowieść Jamesa Bowena, muzyka i pisarza traktuje o niezwykłej przyjaźni, odpowiedzialności, wychodzeniu z nałogu i stawania na nogi z pomocą… czterech łap uroczego i mądrego zwierzaka. Poruszająca i ciepła, w którą łatwo wsiąknąć. Moją ambicją jednak było nie tyle przeczytanie jej, co zagranie! O tak – z pełnym zaangażowaniem, aby moim słuchaczom dać coś więcej niż tylko prześlizgnięcie się po tekście. Możecie sobie jednak wyobrazić, iż postawiłam sobie poprzeczkę całkiem wysoko, jako że główny bohater i narrator w jednej osobie to mężczyzna. Ale czy to nie stanowi właśnie o swoistej sztuce? Takie wyjście z siebie i totalne przeobrażenie? Czy nie wtedy rozpoczyna się gra aktorska? Kreacja? Żeby była jasność – nie chcę rozpłynąć się zanadto nad swoimi umiejętnościami. Jestem zupełnie zielona i dopiero zaczynam, pokora zaś to jedna z moich ulubionych wartości. Ale mając na uwadze wartość projektu i to, że być może mój głos w książce dotrze do osób, które nierzadko bywają wykluczane, postarałam się dać z siebie wszystko!

 

To jest to!

Każde spotkanie w studiu było ogromną, niewyobrażalną radością i w pewnym sensie także ukojeniem i lekarstwem na stres, który towarzyszył mi przez całą pandemiczną wiosnę. Współpraca ze wspomnianym już Pawłem, który zajmuje się realizacją dźwięku przy projekcie przebiegała gładko i harmonijnie. Otrzymałam naręcze wskazówek, które okazały się niesamowicie przydatne, ja sama z kolei odwdzięczyłam się umiejętnością trzymania dyscypliny i samokontroli. Idealnie! Dzień za dniem, strona za stroną – przy mikrofonie czas płynął szybko i aż żal było rozstawać się z bohaterami książki. Czułam, że rozwijam nowe kompetencje i nie byłam w tym odczuciu osamotniona jako, iż naprawdę niewiele było poprawek i uwag. Przyszła za to nagroda w postaci perspektywy kolejnej książki, którą – żeby było piękniej – mogłam wybrać sama! Koniec przygody z Jamesem i Bobem nie był więc tak bolesny. Na warsztat postanowiłam wziąć „Zapiski na biletach” Michała Olszewskiego. Trudno mi nawet określić dlaczego. O książce nie wiedziałam nic, był to magnetyzm. Nie wiem, czy macie tak czasem – coś po prostu przyciągnie Waszą uwagę i przepadacie. Tak było i tym razem. Sięgnęłam po nią i oznajmiłam, że będzie moja. Zbiór krótkich, czasem nawet bardzo krótkich reportaży, obserwacji Polski zza okien pociągów i pekaesów. Nasz kraj jako wypadkowa szarej rzeczywistości i totalnej abstrakcji. Z ciekawości przejrzałam opinię na jej temat i – dosłownie, niczym sama książka, wyrażają pełnię sprzeczności. Trochę jak z anyżem lub operą – można pokochać, można odrzucić całkowicie. Nie ma półśrodków. Ale warto jej dać szansę, koniecznie! Bo to naprawdę niezły rarytas! Może niezbyt lekkostrawny, ale finalnie naprawdę stanowiący ciekawe doświadczenie. Książka do przeczytania, a raczej zagrania moim zdaniem bardzo trudna. Znowu stałam się mężczyzną, znowu próbowałam rozegrać narrację w sposób rzetelny, interesujący, żywy – tak aby nie było zgrzytu. Czy udało się – to już ocenicie Wy, drodzy słuchacze.

 

Dwie książki. Dwie przygody. Niesamowite doświadczenie, spełnienie marzeń. Jestem ogromnie szczęśliwa, że miałam szansę sprawdzić swoje kompetencje i stać się częścią naprawdę niezwykłego projektu, jakim jest „Książka dla każdego”. Wierzę głęboko, że niejeden z naszych czytelników odnajdzie owoce mojej pracy z Fundacją Edukacji Nowoczesnej i – być może – podzieli się ze mną swoimi odczuciami, skomentuje, da wskazówki. Ja z niecierpliwością czekam na kolejną porcję dobrej literatury, którą – mam nadzieję – będę mogła przeczytać dla wspaniałych słuchaczy. Czuję pod skórą, że studio, mikrofon, to dla mnie coś więcej niż tylko epizod. To pasja i przygoda, a także sposób na rozwój osobisty.

 

Małgorzata Szumowska

Błąd: Nie znaleziono pliku licznika!Szukano w Link do folderu liczników


Artykuł publikowany w ramach projektu „TYFLOSERWIS 2018–2021 INTERNETOWY SERWIS INFORMACYJNO-PORADNICZY", dofinansowany ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.