Treść strony

Podaruj nam 1,5 procent swojego podatku

 

Kofta otwiera oczy - Agata Pisarska

– Jestem „zwierzęciem scenicznym”, nie umiem żyć bez występów. Jeśli miałabym przestać śpiewać teraz, to byłoby porównywalne z tym, że ktoś zabrałby mi oddech. To jest tak silna pasja, że nie mogę jej zostawić – mówi Patrycja Malinowska, która zdobyła pierwsze miejsce na tegorocznym Festiwalu Widzących Duszą „Muzyka otwiera oczy” w Bydgoszczy.

Jubileuszowa, bo już 10. edycja festiwalu, odbyła się w dniach 17-18 października, w ostatnim momencie przed ponownym zamknięciem instytucji kultury i odwołaniem wydarzeń kulturalnych z powodu pandemii wirusa COVID-19.

– Jubileuszu, niestety, z powodu obecnej sytuacji epidemicznej nie mogliśmy zorganizować z takim rozmachem, jaki by nam się marzył. To cud, że w ogóle festiwal się odbył – mówi Grzegorz Dudziński, organizator wydarzenia i prezes Fundacji Światłownia – Kultura bez barier, która prowadzi w Bydgoszczy kawiarnię artystyczną – Otwartą Przestrzeń Światłownia. To tam właśnie odbywa się pierwszy konkursowy dzień festiwalu, drugiego dnia laureaci wystąpili w bydgoskiej Operze Nova.

 

Skrócić drogę do show-businessu

– Gdy dziesięć lat temu organizowałem pierwszy festiwal, jeszcze widziałem, ale zdawałem sobie sprawę z tego, że w krótkim czasie to pójdzie do przodu. Działałem jeszcze wtedy w PZN i wiedziałem, że w środowisku osób z niepełnosprawnością wzroku jest bardzo dużo ludzi obdarzonych talentem muzycznym. Uważałem, i cały czas tak myślę, że jedyną podstawową barierą dla nich w dotarciu do ogólnopolskich scen show-biznesu są problemy typowo techniczne, czyli np. odległość ust od mikrofonu, sposób wejścia na scenę i zachowania się na niej. Dlatego wymarzyłem sobie taki festiwal, który pomagałby w przełamywaniu tych właśnie barier. Natomiast jeśli chodzi o jakość artystyczną, to uczestnicy od początku byli oceniani przez profesjonalne jury w kategoriach typowo artystycznych, bez żadnej taryfy ulgowej – wspomina Grzegorz Dudziński.

Na łamach www.trakt.org.pl mieliśmy już okazję poznać jego inną ciekawą inicjatywę – telefon zaufania dla osób tracących wzrok.

Jak podkreśla, to nigdy nie miał być festiwal osób z niepełnosprawnością. – Ta niepełnosprawność jest czymś dodatkowym zupełnie. Porównałbym ją bardziej do kapelusza na festiwalu country, jako dodatku właśnie, ale nie stanowi ona istoty sprawy – dodaje. Ta idea jest cały czas aktualna.

 

Odważnie i mobilizująco

Przez lata festiwal się rozwijał, zyskał nowy wymiar, choćby dzięki temu, że drugi dzień festiwalu – koncert laureatów – odbywa się w Operze Nova.

– Co roku zapraszamy też gwiazdy, w tym roku wystąpił np. Andrzej Poniedzielski – mówi Grzegorz Dudziński. Choć i nie obywało się bez przeszkód, jak brak finansowania festiwalu w zeszłym roku i konieczność zbierania na niego środków przez internet. Dopiero burza rozpętana przez organizatorów pozwoliła uzyskać wsparcie Ministerstwa Kultury.

– Na festiwalu można poznać fajnych ludzi, spotkać znajomych. A i sam pan Grzegorz jest otwarty, ale przede wszystkim odważny. Organizuje taką imprezę, będąc niewidomym, więc jest to bardzo motywujące dla innych osób z dysfunkcją wzroku. Skoro on coś takiego robi, to znaczy, że i każdy z nas mógłby coś podobnego zrobić. To bardzo budujące – stwierdza Patrycja Malinowska.

 

Wymagający motyw przewodni

Od początku zamysłem organizatora było, by festiwal stawiał uczestnikom wymagania.

– Bywa tak, że artyści mają w swoim repertuarze opanowane do perfekcji np. dwa utwory i objeżdżają z nimi wszystkie imprezy. Aby tego uniknąć, co roku zadajemy wykonawcom jakiś konkretny motyw muzyczny, który jest tematem przewodnim festiwalu – mówi Grzegorz Dudziński.

I tak były już m.in. złote przeboje lat 60., 70., 80., przeboje Polski walczącej, muzyka filmowa, piosenki Agnieszki Osieckiej, Wojciecha Młynarskiego, a w tym roku piosenki Jonasza Kofty.

– Chodzi o to, by zmobilizować uczestników, dać bodziec do rozwoju, do przygotowania nowego repertuaru – dodaje organizator.

A jest o co walczyć, bo miejsca na podium i wyróżnienia są gratyfikowane odpowiednimi nagrodami pieniężnymi. Za pierwsze miejsce można zdobyć np. 3500 zł.

– Na pewno jest to dodatkowy magnes dla wykonawców, i to jest zrozumiałe, bo to jest wynagrodzenie za ich wysiłek i pracę – mówi Grzegorz Dudziński.

W tym roku I miejsce zajęły Patrycja Malinowska i Zuzanna Mulec – po 3500 zł, II miejsca nie przyznano, III miejsce Przemysław Cackowski i Ewa Domańska – po 1500 zł, wyróżnienie: Bianka Berezowska, Roland Świstek, Kamil Wiśniewski – po 500 zł i wyróżnienie specjalne: Patrycja Malinowska – 500 zł.

 

Ambitny repertuar

Ten wymóg przygotowania konkretnego nowego repertuaru do części konkursowej festiwalu wykonawcy sobie chwalą.

– Byłam na wielu festiwalach, ale do Bydgoszczy zawsze wracam z radością, bo można zmierzyć się z ambitnymi piosenkami, których wcześniej nie znałam. Repertuar Jonasza Kofty jest wymagający, ale to dobrze. Festiwal przypomina o artystach bardzo ważnych dla polskiej kultury – mówi Patrycja Malinowska.

O podium zawalczyła wykonaniem dwóch utworów „Szkoda róż” i „Song sprzątaczki”, w tym drugim dając także dowód swoich aktorskich umiejętności.

– Jeśli się do czegoś przygotowuję, staram się wykonać to jak najlepiej. Ważne dla mnie jest, żeby mieć pomysł na występ, jak już go mam, wtedy myślę o aranżacji. Staram się, żeby to było oryginalne i dobrze wykonane technicznie. W tym roku ze szczególną chęcią brałam udział w festiwalu, bo bardzo cenię sobie twórczość Jonasza Kofty, to była dla mnie czysta przyjemność. Przeczytałam o nim książkę, obejrzałam wiele jego występów i wszystko złożyło mi się w całość. Mogłam nawet poradzić kilku znajomym, jakie piosenki mogłyby do nich pasować – opowiada Zuzanna Mulec, która zajęła ex aequo pierwsze miejsce, wykonując utwory „Stop klatka” i „Radość o poranku”.

W repertuarze Jonasza Kofty z łatwością odnalazł się także Przemysław Cackowski, zajmując trzecie miejsce. I choć jego wielką i pierwszą miłością jest ciężka muzyka heavymetalowa, lubi także dźwięki z drugiego krańca emocji, jak właśnie piosenka poetycka czy jazz.

– Twórczość Kofty zawsze do mnie przemawiała, lubiłem jego podejście kabaretowe. W radiowej Trójce słuchałem często programu „Powtórka z rozrywki” i dzięki temu poznawałem Koftę. Jego muzyka jakoś naturalnie przyszła, jest mocno zakotwiczona w naszej kulturze – mówi Przemek Cackowski.

 

Osobiste spotkania

Taka formuła festiwalu, co roku z nowymi wyzwaniami muzycznymi, pozwala też na coroczne uczestnictwo. Przemysław Cackowski jest już weteranem tej imprezy.

– W festiwalu biorę udział od jego początku, można powiedzieć, że starzejemy się razem. Na pewno ułatwieniem dla mnie jest to, że mam blisko z Grudziądza do Bydgoszczy. Ale to tylko jeden z argumentów, przede wszystkim chodzi o ludzi, możemy spotkać się osobiście twarzą w twarz, tego jak na razie nic nie może zastąpić. Poza tym zawsze jest chęć sprawdzenia swoich umiejętności, które nabyło się przez ostatni rok. Ten ostatni czas pandemii nie dał wielu możliwości takich występów, więc tym bardziej było to cenne – dodaje.

Przez wszystkie edycje festiwalu przewinęło się dotąd ponad stu uczestników. Wyróżnia go nie tylko to, że jest robiony przez osoby niewidome dla niewidomych, ale także ambitne wyzwania i dbałość o szczegóły, na które przeciętnie często nie zwraca się uwagi.

– Nasi konferansjerzy w Operze robią coś takiego, czego nie zauważyłem na żadnej innej imprezie, a mianowicie robią audiodeskrypcję zachowania i wyglądu artystów. Jeden z nich opowiada o utworach, które będą wykonywane, a drugi opisuje to, co się dzieje, np. że na scenę wchodzi młoda, wysoka blondynka z włosami zaplecionymi w warkocz, ubrana w taką i taką sukienkę i się uśmiecha – mówi Grzegorz Dudziński.

Uczestnicy festiwalu mają zapewniony nocleg, wyżywienie, a także w razie potrzeby wolontariusza-przewodnika.

 

Warsztaty i terapia

Festiwal jest też rodzajem swoistych warsztatów.

– Od początku przewodniczącym jury jest bydgoski muzyk Maciej Różycki, który jest profesjonalistą po Akademii Muzycznej, sam jest artystą i wykładowcą. Potrafi mówić wprost uczestnikom, dlaczego zostali w taki sposób ocenieni, czego brakowało, nad czym mogą jeszcze popracować. Uczestnicy sami także mogą go zapytać i skorzystać z jego wiedzy – mówi prezes Światłowni.

Niekiedy festiwal ma wartość terapeutyczną.

– Pamiętam czwartą edycję festiwalu, na którym wydarzyło się coś, co mnie dosłownie „powaliło”. Jedna z uczestniczek była w ogromnej depresji. Jeszcze przed festiwalem dzwoniła jej mama, uprzedzając, że nie wiadomo, czy córka będzie w stanie przyjechać. Jednak przyjechała, mieliśmy wtedy na festiwalu zespół akompaniujący, i – jak tylko wskoczyła na scenę – zaczęła nim dyrygować. Zaśpiewała naprawdę świetnie, zajęła chyba wtedy trzecie miejsce, w każdym razie trafiła na podium. Po występach podeszli do mnie jej rodzice ze słowami: „córka do nas wróciła, dziękujemy”. To było coś niesamowitego. Dlatego właśnie nie mam wątpliwości, że to wydarzenie powinno się odbywać, że ma sens – mówi Grzegorz Dudziński.

– Ta impreza daje mi niesamowitą przyjemność obcowania z ludźmi, którzy na co dzień pokonują swoje ograniczenia. Przyjeżdżając na ten festiwal, już są dla mnie zwycięzcami, ponieważ pokonują swoje słabości. Kiedyś jedna z niewidomych uczestniczek miała także prawdopodobnie autyzm. Po festiwalu jej rodzice przyszli podziękować, że dzięki występowi córka wydostała się ze swojego „kokonu”, widziałem ich autentyczne wzruszenie. Z kolei podczas ostatniej edycji występował chłopak, który pokonał swoją wadę wymowy spowodowaną „zajęczą wargą” (potoczna nazwa rozszczepu podniebienia lub wargi – red.), bardzo trudną do skorygowania. Nie dość, że przyjechał, zaśpiewał poprawnie, to jeszcze coś od siebie dołożył. To było dobre, kosztowało go wiele pracy, chylę czoła i ogromnie mu gratulowałem – opowiada Maciej Różycki.

 

Co człowiek, to historia

Każdy uczestnik festiwalu to oddzielna historia.

Patrycja Malinowska już wcześniej odnosiła na Festiwalu Widzących Duszą sukcesy. Ma na swoim koncie także wiele innych wyróżnień i nagród. Na co dzień jest masażystką, kocha swoją pracę, która daje jej utrzymanie, lubi się w niej rozwijać, ale z muzyką jest związana od zawsze. To jej drugi oddech. Skończyła Szkołę Muzyczną, wiele warsztatów. Jest zaangażowana w różne projekty, m.in. śpiewa na ślubach, należy do płockiego chóru „Vox Singers”.

– Jestem tam jedyną osobą niewidomą, ale nikomu to nie przeszkadza. Poznałam tam bardzo fajnych ludzi, jest tam świetna atmosfera. Mieliśmy wyjechać na olimpiadę do Belgii, ale niestety to musi poczekać. Dostałam się też na festiwal w Hongkongu w zeszłym roku, ale najpierw tamtejsza sytuacja polityczna nie pozwoliła mi wyjechać, a teraz pandemia. Odłożyłam też koncerty w Nowym Jorku. Miejmy nadzieję, że kiedyś te wszystkie plany uda się zrealizować – mówi Patrycja.

Jest też aktywna w mediach społecznościowych, gdzie promuje swoją twórczość na kanale YouTube i FB. Widać, że nawet pandemia nie powstrzymuje jej, by chętnie brać udział w wydarzeniach online.

– Oczywiście, to nie jest tak, jak na żywo, ale dobrze, że są takie możliwości. Doceniam internet, to okno na świat, które daje ogromne możliwości – dodaje.

W czerwcu na koncercie w Światłowni zaprezentowała utwory swojego autorstwa ze swoją muzyką.

 

Zrewidować wizerunek

Zuzanna Mulec skończyła lingwistykę stosowaną, mieszka w Żyrardowie ze swoim mężem Rokiem, z pochodzenia Słoweńcem. Muzykują oboje. Na co dzień Zuzanna pracuje w szkole językowej w Warszawie.

– Marzyłoby mi się, by mieć kilka koncertów w miesiącu, muzyka to odskocznia od pracy, mam też inne projekty, w które jestem zaangażowana – mówi.

Skończyła szkołę muzyczną I stopnia, uczestniczyła w zajęciach wokalnych, warsztatach. Śpiewa od dziecka.

– Ostatnio postanowiłam zrewidować swój wizerunek i bardzo pomaga mi w tym instrument cajon, dzięki któremu mogę zrytmizować swoje utwory i mam więcej pomysłów aranżacyjnych oraz więcej świadomości, jak można wykonać utwór.

Zuzanna opisuje cajon jako dużą drewnianą skrzynkę, na której się siada prawie okrakiem, żeby grać. Przestrzeń między nogami jest wolna. Z cajonu można wydobywać różne dźwięki, w okolicach środka głównej ścianki, na której się gra, jest bas. Gra się całą dłonią, a im wyżej, tym dźwięk bardziej przypomina werbel. Uderza się w instrument częścią dłoni albo pojedynczymi palcami, można też grać specjalnymi szczotkami lub dodatkowymi akcesoriami. Dzięki nim można uzyskać np. szumiący dźwięk albo uderzenia. Mąż gra na akordeonie, gitarze, pianinie i harmonijce ustnej.

Zuzanna ma na swoim koncie liczne nagrody i wyróżnienia.

Swoją twórczość Zuzanna i Rok promują na kanale YouTube Rok Mulec.

Zuzanna już zapowiada swoją obecność na festiwalu w Bydgoszczy w przyszłym roku. Wiadomo, że uczestnicy będą wykonywać piosenki z repertuaru Kabaretu Starszych Panów.

Przemek Cackowski od zawsze zajmował się muzyką. Całkowita utrata wzroku pięć lat temu nie przeszkodziła mu dalej trzymać się swojej muzycznej pasji.

– To była dla mnie ciągłość, muzyka to moja pasja od samego początku. Właściwie tracąc wzrok, mogłem dalej zajmować się tym samym, co jako widzący – mówi.

 

Liczy się ta chwila

– Kiedy oceniam wykonawców podczas konkursu, dla mnie zawsze najważniejsze jest spotkanie tu i teraz. Liczy się ten moment, ta chwila. Wszystko sprowadza się do pytania, czy ja chcę usłyszeć tego wykonawcę jeszcze raz. To jest tak, jak zjemy coś dobrego, już jesteśmy syci, ale chcemy jeszcze. Tak samo jest z muzyką. Jestem zobligowany do oceny przez organizatorów, i do tego, że laureaci, mówiąc kolokwialnie, mają być „towarem eksportowym”. W takim sensie, że potwierdzają oni, że jest to festiwal, w którym biorą udział artyści, niepełnosprawność nie ma znaczenia. Bardzo ważny jest aspekt ich wielkiej pracy, dłuższej drogi niż artysty pełnosprawnego, choć uważam osobiście, że każdy z nas ma jakieś ograniczenia – mówi Maciej Różycki.

Już nie może doczekać się przyszłego roku, kiedy to wymagający repertuar Kabaretu Starszych Panów niesie ze sobą wymóg także pewnych umiejętności aktorskich.

– W tym roku zwyciężczyni zaśpiewała „Song sprzątaczki” tak rewelacyjnie i tak wyśmienicie to zinterpretowała, że gdybym nie wiedział, że nie widzi, dałbym się oszukać – dodaje.

– Powiem wam tak, moi drodzy. Jeżeli macie talent, jeżeli coś robicie, jeżeli sprawia wam to radość, to dlaczego radością nie chcecie się dzielić, przyjedźcie i podzielcie się swoją radością – zaprasza przewodniczący jury na przyszły rok.

Agata Pisarska

Błąd: Nie znaleziono pliku licznika!Szukano w Link do folderu liczników


Artykuł publikowany w ramach projektu „TYFLOSERWIS 2018–2021 INTERNETOWY SERWIS INFORMACYJNO-PORADNICZY", dofinansowany ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.