Treść strony

Podaruj nam 1,5 procent swojego podatku

 

Jak uszyć dom? - Agata Pisarska

Chyba dopiero pięćdziesiąta książka, którą uszyję, będzie idealna – mówi Barbara Węgiel, która sama zaczęła tworzyć książki sensoryczne, a potem wraz ze swoimi koleżankami z Koła Gospodyń Wiejskich z Podborza niedaleko Tarnowa wykonała już kilka książek sensorycznych dla dzieci z niepełnosprawnością wzroku. Dzięki nim mogą one poznawać w nietuzinkowy sposób otaczającą ich rzeczywistość.

I choć ona sama twierdzi, że do ideału wciąż daleko, to już teraz każda z uszytych książek jest małym cudem i arcydziełem sztuki.

– Umieściłam kiedyś na Facebooku post z książką sensoryczną, która gdzieś przewinęła się przez moje ręce, z pytaniem, czy znajdzie się dobra dusza, która uszyje dla naszych dzieci taką książkę – mówi Lucyna Zaleska, nauczycielka orientacji przestrzennej w Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym dla Dzieci Niewidomych i Słabowidzących w Krakowie.

– Widziałam ten post pani Lucyny i pomyślałam, że może ja spróbuję, i zgłosiłam się – opowiada z kolei Barbara Węgiel, mama dorosłego już słabowidzącego Wojtka, ucznia pani Lucyny.

Mama to przewidziała

– To było przed wakacjami, minęły trzy miesiące, a Wojtek we wrześniu przychodzi do mnie i przekazuje mi pakunek, mówiąc, że to od jego mamy. Powiedział także, że mama prosiła go, by mnie obserwował i że powiedziała, że najpierw będę krzyczeć, a potem płakać. Otworzyłam paczkę i nie mogłam wyjść ze zdumienia, mówiąc: Jezus Maria, rany boskie, Wojtek, Wojtek… a potem się popłakałam. Na co Wojtek ze spokojem mówi: mama to przewidziała – wspomina z uśmiechem pani Lucyna.

Paczka zawierała pierwszą książkę sensoryczną wykonaną przez panią Basię Węgiel. – To było dzieło sztuki, tematem był „Dom”. Jest tam np. pralka, w bębnie autentycznie są ubrania, można rozwiesić pranie, przypinając je spinaczami, jest zamykana i otwierana klapa ubikacji i papier toaletowy, który można rozwijać i zwijać na rolce. W salonie znajduje się akwarium, lampa, meble. Wszystko uszyte z materiałów włącznie z okładkami, a wszystkie strony połączone ze sobą. Kochamy tę książkę, jest „wymemłana” na wszystkie strony – opowiada pani Lucyna.

Żeby jak najlepiej sobie wyobrazić

Barbara Węgiel szyła ją trzy miesiące, szukając inspiracji i pomysłów. I choć mówi, że popełniła mnóstwo błędów, to książka wciąż robi prawdziwą furorę. Zresztą tak jak każde kolejne. Jest książka dla chłopców, w której mamy m.in. warsztat samochodowy. – Jest tam garaż, myjnia, były też dwa różnokolorowe sznurki, na początku myślałam, że coś tu się mamie zszyło niechcący, bo nie znam się na tych sprawach, ale ktoś mi powiedział, że to jest prostownik do akumulatora – mówi Lucyna Zaleska. – Bardzo chciałam mieć książkę z włosami, żeby uczyć dzieci czesania, pokazać różne fryzury, bo np. chłopcy nie wiedzieli, jak wygląda kok, więc pani Basia nam taką zrobiła. Mamy całą książkę z głowami, mamy w niej dredy, włosy cienkie, grube, kręcone, możemy zaplatać warkocz, robić kucyka – dodaje.

W książce „samochodowej” jest parking, na którym można zaparkować auto, jest też garaż, z którego można wyjechać lub wjechać autem, wyjmując je ze specjalnej kieszonki i tam z powrotem wkładając. Jeśli jest temat mycia zębów, mamy szczoteczkę w kubku, którą można wyjąć, wycisnąć materiałową pastę do zębów i wstawić z powrotem do kubka. Jest też materiałowe memory, czy łańcuch z rzepów, który można łączyć i zrobić np. łańcuch na choinkę. Książki mają mnóstwo elementów: cekinów, guzików, sznurków, filcu, materiały o różnych fakturach. Pomysły wciąż ewoluują.

– To jest niesamowite w pani Basi, że ona nie stoi w miejscu, cały czas wymyśla coś nowego, szuka pomysłów – komentuje pani Lucyna.

Zabawa krawiectwem

Barbara Węgiel wciąż szuka inspiracji, pomimo że nie ma za dużo czasu na swoje hobby. Jest rejestratorką medyczną, pracuje zmianowo, i to zajęcie też kocha. – Jestem po zawodowej szkole krawieckiej, ale to było ciężkie krawiectwo, szycie skór, spodni, za tym nie przepadałam, choć przez chwilę tym się zajmowałam. Ale potem pomyślałam, że zrobię technikum, więc najpierw sprzątałam na OIOM-ie, kochałam tę pracę, to było magiczne miejsce, potem zwolniło się miejsce w rejestracji i tam mnie przeniesiono i to też kocham. Więc najczęściej mam czas na szukanie pomysłów w Internecie, kiedy jadę po Wojtka do szkoły do Krakowa, wtedy szukam, myślę o nowych rzeczach. Jak to zrobić, żeby dla dzieci to było najlepsze, żeby mogły to sobie jak najdokładniej wyobrazić – mówi Barbara Węgiel.

Szycie spodni, wszywanie suwaków itp. nie jest tym, co ją zachwyca, ona krawiectwem lubi się bawić, a to właśnie umożliwiają jej książki sensoryczne. Zrobienie jednej zajmuje dużo czasu, tym bardziej, że przy pracy zawodowej, zajmowaniu się domem, nie ma go wiele. – Jak szyję książkę i mi się spieszy, to cała rodzina pomaga, mąż sprząta, bardzo też pomaga mi córka, która pracuje w Pepco i często coś ciekawego kupi tam na przecenie – a to filce, a to buty Mikołaja z cekinów, które mogę wykorzystać. Moja rodzina wie, co kocham, więc na 50. urodziny dostałam różne materiały, aż mi się oczy świeciły. Bywa tak, że idę do pracy i nagle przychodzi mi do głowy myśl, że to nie może być tak, jak coś uszyłam w książce, że to nie będzie dobre dla dzieci, więc wracam do domu, pruję i robię na nowo – opowiada Barbara Węgiel.

„Z igłą za pan brat”

Szyciem książek dla dzieci z niepełnosprawnością wzroku zainteresowały się także koleżanki pani Barbary z Koła Gospodyń Wiejskich w Podborzu. Panie w 2019 roku postarały się o środki z Funduszu Inicjatyw Obywatelskich. Pięć tysięcy, które otrzymały, przeznaczyły na zakup maszyn do szycia i materiałów. Dzięki tym środkom powstały nie tylko fartuchy dla gospodyń i obrusy, ale w ramach projektu „Z igłą za pan brat” uszyły także sześć książek z alfabetem i cyframi dla dzieci z niepełnosprawnością wzroku.

– Jeśli jest litera B – jak bałwanek, to jest uszyty bałwanek właśnie. Kiedy go dotykamy, czujemy pod palcami jakby śnieg, pewnie jest tam jakaś mąka – mówi pani Lucyna. – Książki są fantastyczne, to bardzo ciekawe patrzeć na reakcję dzieci, które je dostają do rąk. Wypożyczam po dwie naszym pracownikom na rewers, jestem okropna, ale bardzo ich pilnuję. W książkach jest mnóstwo małych elementów i jeśli one by się pogubiły, to i książki, i dzieci na tym stracą. Jak jadę na krakowski Rynek na imprezę „Kocham Kraków z wzajemnością”, to mam na stoisku jedną taką książkę, i pośród wszystkich innych rzeczy ona budzi największy entuzjazm oglądających i muszę jej bardzo pilnować, by ktoś mi jej nie ukradł – dodaje.

Powstał też pomysł na książkę, która pomogłaby w pracy z dziećmi logopedom w krakowskim ośrodku. – Chodzi o to, że jak dziecko ma problem z wymową, np. „ć” czy „dź”, to żeby była przy „ć” uszyta ćma, żeby dziecko zafascynowane mogło krzyknąć: „o, ćma!” i zapomnieć o problemie z wymową. Taką książkę ogląda się z ogromnym zaciekawieniem: co będzie dalej?… Książki są kolorowe, miłe w dotyku – mówi Lucyna Zaleska.

Książki podobają się także dorosłym

Na uroczyste przekazanie do ośrodka książek wykonanych przez panie z Podborza w ramach projektu FIO, zaproszono także gości z Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. – Panowie mieli być krótko, ale jak zaczęli oglądać książki, to zostali 45 minut, więc chyba też im się podobały – dodaje pani Lucyna.

– Wtedy pierwszy raz widziałam, jak dzieci oglądają te książki i przyszło mi do głowy, że tło musi być jednolite, nie kolorowe, bo to jest lepsze dla osób słabowidzących. Ja łatwo się wzruszam, więc to było duże przeżycie. Ta szkoła w ogóle bardzo mnie wzrusza – mówi Barbara Węgiel.

Koło Gospodyń Wiejskich z Podborza swoim projektem „Z igłą za pan brat” zdobyło 3. miejsce w konkursie FIO Małopolska Lokalnie – Północ 2019, jako jeden z trzech najlepszych projektów realizowanych w ramach tych środków w województwie małopolskim.

Na profilu Barbary Węgiel czy na stronie Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego dla Dzieci Niewidomych i Słabowidzących w Krakowie można pooglądać niektóre uszyte książki.

Okazuje się, że jest ogromne zapotrzebowanie na takie pomoce, bo po zamieszczeniu przez ośrodek w Krakowie pierwszych podziękowań dla pań z Podborza na FB, odezwały się osoby z całej Polski, które też chciałyby, by uszyć im takie książki.

– Do naszej prezes Koła Gospodyń odezwała się niedawno pani z nowo powstałej szkoły dla dzieci niewidomych w Tarnowie, żeby także im uszyć książki. Nie wiem, czy damy radę całe książki, ale może przynajmniej jakieś pojedyncze strony uda nam się zrobić – mówi Barbara Węgiel.

W jej opinii, każdy, kto umie szyć, a ma trochę cierpliwości, mógłby szyć takie książki. Sama sobie życzy więcej czasu na szycie.

Agata Pisarska

Błąd: Nie znaleziono pliku licznika!Szukano w Link do folderu liczników


Artykuł publikowany w ramach projektu „TYFLOSERWIS 2018–2021 INTERNETOWY SERWIS INFORMACYJNO-PORADNICZY", dofinansowany ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.