Treść strony

Podaruj nam 1,5 procent swojego podatku

 

1 procent powinien służyć dobru wspólnemu - Z Tomaszem Schimankiem, ekspertem ds. organizacji pozarządowych i programów społecznych Akademii Rozwoju Filantropii rozmawiają Dorota Koprowska, Joanna Roszkowska

Od 15 lat podatnicy mają możliwość przekazania 1% swojego podatku z deklaracji rocznej PIT na potrzeby dowolnie wybranej organizacji pożytku publicznego. Mechanizm alokacji środków publicznych pochodzących z 1% miał być milowym krokiem w kierunku budowy polskiego społeczeństwa obywatelskiego. W jakim stopniu według Pana system 1% przyczynił się do wzmocnienia roli organizacji pozarządowych?

– Rzeczywiście, w zamyśle autorów ustawy o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie przewidziany w niej odpis 1% miał stać się istotnym źródłem finansowania dla instytucji niedziałających dla zysku. Źródłem wręcz bezcennym, ponieważ o jego przeznaczeniu miały decydować one same. Dzięki temu środki z odpisu miały umożliwić finansowanie działań, na które trudno tym organizacjom zdobyć pieniądze z innych źródeł.

Tak się stało, ale w bardzo ograniczonym zakresie. Przede wszystkim, dlatego że status pożytku publicznego (OPP) ma stosunkowo niewiele jednostek. Pamiętam, jak rząd projektując ustawę przewidywał, że w pierwszym roku jej obowiązywania o tytuł OPP ubiegać się będzie co najmniej 10 tysięcy NGO-sów. Po 15 latach jest ich niecałe 9 tysięcy, a więc mniej niż 10% wszystkich działających organizacji pozarządowych. Ta niewielka liczba nie wynika z tego, że bardzo trudno jest uzyskać status OPP, ale przede wszystkim z tego, że w praktyce – z wyjątkiem odpisu 1% – nie daje zbyt wielu użytecznych korzyści. Wiąże się natomiast z dodatkowymi obowiązkami sprawozdawczymi.

Drugi powód niespełnienia oczekiwań związanych z 1% to fakt, iż, od kilku lat wśród ponad 8 tysięcy organizacji pożytku publicznego, kilkanaście z nich zabiera ponad 1/3 z całej puli środków przekazywanych przez podatników. W 2018 roku (rozliczenie podatku za 2017 rok) 30 instytucji, a więc 3,5 promila wszystkich uprawnionych, otrzymało ponad połowę łącznej odpisanej kwoty. Ponad 5,6 tysiąca OPP (65% wszystkich) zebrało mniej niż 10 tysięcy złotych, a niecałe 1,5 tysiąca (16% wszystkich OPP) – mniej niż tysiąc złotych. Można więc powiedzieć, że 1% jest realnym wzmocnieniem, ale dla bardzo wąskiej grupy organizacji.

Zainteresowanie jednym procentem sukcesywnie rośnie. Jak podaje resort finansów już ponad połowa podatników korzysta z tej możliwości. Za 2017 rok przekazali w swoich rozliczeniach na rzecz organizacji pożytku publicznego rekordowe 760 milionów złotych. Dla porównania w roku 2016 oddali około 618 milionów złotych. Dlaczego Polacy coraz chętniej decydują się przekazać 1%?

– Od początku wprowadzenia tego rozwiązania odnotowujemy stały przyrost liczby podatników, którzy z niego korzystają oraz łącznej puli środków przekazywanych w ten sposób. W 2018 roku było to 14,1 miliona podatków – więcej o około pół miliona niż w roku 2017. To normalna tendencja, ponieważ co roku przybywa obywateli, którzy sami lub dzięki instytucjom przekonują się do tego, by dokonać odpisu.

W ostatnich latach system zdominowały wpłaty na tzw. subkonta. Polega to na tym, że podatnik, przekazując 1% wybranej OPP, może w zeznaniu podatkowym wskaztzw. cel szczegółowy. Z danych resortu finansów wynika, że najwięcej pieniędzy pochodzących z 1% trafia do jednostek zajmujących się ochroną zdrowia. W zeszłym roku aż 1/3 środków z ogólnej puli trafiła do trzech największych organizacji, które zbierają fundusze na leczenie i rehabilitację swoich podopiecznych. Nie da się ukryć ogromnej skali tego zjawiska.

– To prawda i oceniam je negatywnie. Pojawiło się ono na początku wprowadzenia odpisu 1%, ale miało charakter marginalny. Jednak za sprawą kilkunastu korzystających z tego rozwiązania instytucji, przyjęło obecnie charakter masowy. Przekazywanie 1% osobom indywidualnym nie jest co prawda niezgodne z literą prawa, ale kompletnie sprzeczne z jego duchem. Jego istota polega na tym, że podatnicy przekazują fundusze organizacjom, które realizują działania na rzecz dobra wspólnego. To one właśnie decydują o tym, na co te pieniądze wydać, ponieważ mają najlepsze rozpoznanie potrzeb w sferze, w której działają. Przekazywanie odpisu konkretnym osobom po pierwsze nie ma nic wspólnego z dobrem wspólnym, po drugie ubezwłasnowolnia instytucje, które sprowadzają się do roli listonosza przekazującego środki pieniężne, a po trzecie pozbawia możliwości wsparcia innych jej podopiecznych, którzy nie mają rodziny, znajomych, nie są pokazywani w mediach, a w związku z tym nikt im nic nie podaruje. Prowadzi to do bardzo trudnych sytuacji. Na przykład dziecko, które pojawiło się w społecznej reklamie organizacji, otrzymuje większość wpłat z tytułu 1%, a pozostali „bezimienni” nie dostają nic. Oczywiście zgodnie z prawem to placówka ostatecznie decyduje o wykorzystaniu środków z 1%. Wskazanie podatnika nie jest dla niej wiążące. Wiadomo jednak, iż jeżeli komuś mówi się, że może wesprzeć Jasia, to chciałby, aby jego pomoc do Jasia trafiła. Potwierdzeniem takiego podejścia były przypadki, w których płatnicy domagali się, aby ich 1% przekazano wyłącznie na osoby przez nich wskazane.

W dodatku system subkont powoduje ogromne szkody w świadomości społecznej. Wielu ludzi jest przekonanych, że może podarować ten 1% swoim bliskim, znajomym. Traktują go jako pomoc konkretnym ludziom, ale nie instytucjom. Prowadzi to do dramatycznych sytuacji dla obu stron. Przykładem może być autentyczny przypadek rodziców, którzy oddali organizacji swój 1% dla chorego syna, podopiecznego fundacji. Dziecko niestety wkrótce zmarło, a rodzice zażądali zwrotu kwoty przekazanej w ramach odpisu. Nie rozumieli, że przekazując środki, pomagają nie tylko synowi, ale także innym dzieciom będącym pod opieką placówki.

Instytucje, które bazują na systemie subkont, stają się w ten sposób finansowym pośrednikiem do zbierania de facto publicznych pieniędzy na płatne leczenie dzieci za granicą czy rehabilitację. System wykorzystują rodziny chorych, by zdobyć niezbędne fundusze, których nie dostaliby od NFZ-u. Z jednej strony ich działania nie dziwią, ponieważ kondycja polskiej służby zdrowia wciąż pozostawia wiele do życzenia. Jak w takiej sytuacji ocenia Pan działanie tego typu placówek?

– Jeśli popatrzymy na działalność wielu organizacji pozarządowych, to jest ona bardzo często uzupełnieniem działań państwa. W skali masowej robi to chociażby Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, która co roku – dzięki indywidualnym czy firmowym darowiznom – wypełnia luki publicznej służby zdrowia. Zwróćmy uwagę na to, że ani my naszych wpłat nie przekazujemy orkiestrze na konkretne osoby, ani fundacja nie kupuje sprzętu dla konkretnych chorych. To wsparcie służące dobru wspólnemu. I tak też powinno być w przypadku odpisu 1%. Dla mnie w opisanym mechanizmie naganne jest przede wszystkim to, że wykorzystuje się go do indywidualnych celów, a nie do wspierania wspomnianej służby zdrowia.

W ustawie o działalności pożytku publicznego i wolontariacie nie ma zapisów o subkontach w ich przypadku kwestie przekazywania pieniędzy na konkretne osoby regulowane w umowach cywilnoprawnych, zawieranych pomiędzy organizacją a daną osobą bądź jej opiekunem. Jedyny warunek to wykorzystywanie tych środków na podopiecznych w granicach prowadzonej działalności statutowej. Czy według Pana konieczne są w tej sferze rozwiązania prawne, które odgórnie regulowałyby kwestię zakładania, obsługi czy wysokości opłat pobieranych za prowadzenie subkont?

– Moim zdaniem należy ustawowo zakazać przekazywania 1% na konkretne osoby. Tylko w ten sposób można zlikwidować to zjawisko, które rodzi wspomniane wcześniej negatywne skutki i przywrócić jednemu procentowi wspólnotowy charakter. Należy sobie uświadomić, że odpis dotyczy części podatku należnego państwu, z którego to może finansować działania na rzecz dobra wspólnego. Dlaczego więc mamy się godzić – przede wszystkim myślę o administracji państwowej, ale też o obywatelach – aby to świadczenie miało być dostępne tylko dla wybranych?

Część przedstawicieli trzeciego sektora uważa, że należy zlikwidować możliwość przekazywania pieniędzy na subkonta. Jednak budzi to duży sprzeciw ze strony organizacji zbierających na rzecz indywidualnych osób, a także ich podopiecznych. Czy to nie zbyt radykalna propozycja reformy systemu 1%?

– Według mnie to jedyne skuteczne rozwiązanie tego problemu. Tym bardziej że nic nie stoi na przeszkodzie, aby instytucje zbierały pieniądze na konkretne osoby, zachęcając obywateli do wpłacania na ich rzecz własnych pieniędzy. Jest to wyraz ich prawdziwej solidarności z potrzebującymi, wrażliwości, chęci pomocy. To prawdziwa filantropia, która zresztą dzieje się każdego dnia, a nie – jak w przypadku wykorzystywania 1% dla konkretnych osób – filantropia kosztem innych.

Założeniem władz było stworzenie za pomocą 1% swoistego „budżetu partycypacyjnego”, mającego zasilić głównie mniejsze organizacje pozarządowe, które na dotacje państwowe zwykle nie mogły liczyć. Wbrew intencjom ustawodawcy mechanizm 1% buduje pozycję przede wszystkim największych fundacji i stowarzyszeń, w niewielkim natomiast stopniu wzmacnia lokalne instytucje. Jakie zmiany byłoby można wprowadzić, żeby wzmocnić rolę tych mniejszych jednostek i uchronić je przed likwidacją z powodu braku pieniędzy?

– Poza zmianami ustawowymi (w tym likwidacji subkont) sytuację może poprawić edukacja obywateli. Uświadamianie, że odpis 1% to nie indywidualna darowizna z ich kieszeni, a nasze wspólne pieniądze, które powinny służyć dobru nas wszystkich. Zwrócenie uwagi na to, że 1% to przejaw naszej solidarności z tymi, którzy potrzebują wsparcia oraz praktyczna realizacja zasady wzajemności. W wielu wpadkach to wciąż tłumaczenie od podstaw, czym jest pożytek publiczny i dobro wspólne, wzajemność, solidarność, a także czym są organizacje pożytku publicznego i jak działają. Potwierdzeniem takiej potrzeby może być sytuacja sprzed paru lat. Samorząd jednego z miast zaangażował się w zachęcanie mieszkańców do przekazywania odpisu 1% na rzecz instytucji działających na jego terenie. Skutek tej kampanii był taki, że co prawda odpisali oni więcej pieniędzy niż w poprzednim roku, ale duża część z nich trafiła do pewnej organizacji z drugiego końca Polski. Jak się okazało, wynikało to z faktu, iż większość z tych osób korzystała przy rozliczaniu PIT-u z płyty CD dodanej do poczytnego lokalnego dziennika, a ta hojnie obdarowana organizacja była na tej płytce pierwsza na liście. Dużej części mieszkańców nie chciało się po prostu zaglądać dalej, wybierała więc pierwszą pozycję z listy. Ta sytuacja dobitnie pokazuje, jak potrzebna jest edukacja obywatelska, nie tylko zresztą w kontekście 1%. Warto także tłumaczyć, że oczywiście mamy wolny wybór przy dokonywaniu odpisu, ale pewnie większość z nas chciałaby, aby nasz 1% zaprocentował w naszym otoczeniu, społeczności lokalnej.

Taka edukacja obywatelska to zarówno odpowiedzialność państwa, samorządów terytorialnych, ale także organizacji pozarządowych. Powinny one (a zwłaszcza te mniejsze) mocniej współpracować z otoczeniem, mieszkańcami społeczności, w których i/lub na rzecz których działają. Przekazanie 1% wymaga tego, aby podatnik po pierwsze wiedział o instytucji i jej działaniach, a po drugie miał do niej choć odrobinę zaufania. To wyzwanie, o którym często organizacje zapominają.

Subkonta to trudne zagadnienie zarówno od strony prawnej, jak i pewnej wrażliwości społecznej. Ktokolwiek próbuje zmienić mechanizm 1%, naraża się na zarzut, że nie chce pomagać potrzebującym i chorym dzieciom. Czy są inne propozycje, które mogłyby ten system zreformować i pogodzić interesy samych organizacji oraz ich podopiecznych?

– Inną kwestią jest, jak skuteczniej pomagać potrzebującym. Już wspomniałem, że każdy wrażliwy społecznie człowiek może wesprzeć finansowo konkretne osoby, dzieci. Tutaj ogromną rolę pełnią organizacje, a także – co obserwujemy w praktyce – media. To one mają przekazywać prośby o wsparcie. Uczciwie mówiąc, chodzi o coś jeszcze: o korzyść dla obywatela z takiej pomocy, która może stanowić ważny dla niego motywator do dzielenia się pieniędzmi. Ten bonus to najczęściej odpis podatkowy, dzięki któremu podatnik ofiarujący wsparcie może w konsekwencji zapłacić mniejszy podatek. Istnieją one również w przypadku darowizn, ale nie mogą być przekazywane konkretnym osobom.

W praktyce możemy skorzystać z tzw. ulg w Picie: na dzieci, Internet czy sprzęt rehabilitacyjny dla niepełnosprawnych. Dodatkowo państwo uznało, że w interesie ogólnospołecznym jest, aby młodzi mogli się lepiej rozwijać, a obywatele w większym stopniu korzystali z Internetu czy też, aby osoby niepełnosprawne miały większy dostęp do sprzętu rehabilitacyjnego. Do tego właśnie ma zachęcać możliwość odliczenia przynajmniej części kwot wydanych na te cele od dochodu lub podatku.

Biorąc pod uwagę ogromne niedomagania naszego systemu ochrony zdrowia – zwłaszcza w pewnych obszarach – państwo powinno zachęcać obywateli do wspierania leczenia czy rehabilitacji chorych, właśnie poprzez takiego rodzaju odpisy. Przynajmniej w tych sferach, gdzie służba zdrowia jest najbardziej niewydolna. Być może to mogłoby zachęcić wielu z nas do przekazywania wsparcia na rzecz konkretnych potrzebujących.

Badania pokazują także, że tym, co najczęściej skłania podatników do podarowania 1% swojego podatku, jest chęć pomocy osobie, którą znają osobiście lub pośrednio poprzez rodzinę lub znajomych. Często niewiele wiedzą o organizacji, której przekazują pieniądze, nie zapoznali się z zakresem jej działań. Czy według Pana kampania edukacyjna mogłaby zmienić ten trend wśród podatników?

– Wspomniałem już wcześniej, że edukacja obywatelska ma kluczowe znaczenie, ale powinna to być praca stała, ciągła, prowadzona w szkołach, parafiach, środowisku lokalnym przez organizacje pozarządowe. Jednorazowa kampania niewiele zmieni, ponieważ jej siła oddziaływania będzie niewielka i krótkotrwała. To muszą być działania powszechne i co ważne – zaczynające się już w podstawówce, bo czym skorupka za młodu…

A jak oceniłby Pan działalność fundacji korporacyjnych w Polsce? One również są beneficjentem wpłat pochodzących z 1% podatku.

– Nie wszystkie. I powiem, że mam duży szacunek dla tych, które nie korzystają z odpisu. Oczywiście nie jest to zabronione i naganne, ale moim zdaniem, ich istotę stanowi wykorzystanie zasobów firmy do realizacji wybranych przez nią celów społecznych. To jasne i uczciwe postawienie sprawy, tym bardziej że taka działalność służy budowaniu dobrego wizerunku. Korzystanie przez fundacje korporacyjne z innych źródeł, w szczególności z odpisu 1%, musi być bardzo uważne i rozsądne, ponieważ rodzi różnego rodzaju pokusy, zagrożenia i wątpliwości. Może być to na przykład presja na pracowników, aby swój 1% przekazywali na rzecz firmowej zbiórki. Można też się zastanawiać, czy fair jest rywalizacja o podatników fundacji, mającej swoje trwałe źródło finansowania, z innymi organizacjami skazanymi jedynie na środki pozyskane z zewnątrz? Wreszcie bywa i tak, a niestety znam takie przypadki, w których po pewnym czasie działania budżet takiej placówki składa się wyłącznie z odpisu 1% czy darowizn zewnętrznych, a zasilanie ze strony firmy zanika? Oczywiście w żadnym razie nie zakazywałbym fundacjom korporacyjnym korzystania z odpisu 1% czy innych źródeł zewnętrznych, ale powinny one to robić uważnie i w rozsądnych proporcjach.

Czy polski system 1% można byłoby wzbogacić o takie rozwiązania, jakie funkcjonują w niektórych krajach Europy Środkowo-Wschodniej? W Rumunii i na Litwie podatnicy mogą przekazać nie 1%, a 2% swojego podatku na cele społeczne. Na Słowacji po spełnieniu określonych warunków może to być nawet 3%. Z jakich innych pomysłów moglibyśmy skorzystać?

– Tak, rzeczywiście, w tych krajach odpis jest większy – ale z tego, co wiem – tam także zdarzają się, choć może w mniejszej skali niż w Polsce, różnego rodzaju wypaczenia. Nie ma idealnego wyjścia, bo 1% to swoisty test na obywatelskość. Na to, czy obywatele myślą w kategoriach wspólnego dobra, czy są solidarni z tymi, którzy z różnych przyczyn wymagają pomocy, czy ufają organizacjom pożytku publicznego, a one są godne naszego zaufania. I nawet najdoskonalsze rozwiązania prawne nie zagwarantują, że ten test zdamy. To zależy od nas samych. Dlatego wydaje mi się, że w Polsce należy zająć się edukacją obywateli, poprawianiem prawa, a potem ewentualnie poszerzaniem możliwości stosowania odpisu.

Dziękujemy za rozmowę.

Joanna Roszkowska, Dorota Koprowska

Błąd: Nie znaleziono pliku licznika!Szukano w Link do folderu liczników


Artykuł publikowany w ramach projektu „TYFLOSERWIS 2018–2021 INTERNETOWY SERWIS INFORMACYJNO-PORADNICZY", dofinansowany ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.